Już piszę..
Własnie wróciłam z lecznicy..
Ten sam zestaw kroplówek i leków co wczoraj..
panienka odrobinę żywsza, nawet zainteresowała się dynksem na rurce od kroplówki i chciała się pobawić..
Nie bardzo chciała siedzieć w transporterku, ciągle pchała mi się na ręce..
Teraz troszkę zmęczona siedzi spokojnie w transporterku i odpoczywa..
Sytuacja na dzisiaj jest następująca: jest troszkę lepiej ale jeszcze nadal nic nie wiadomo..
jutro sprawdzamy poziom leukocytów - jak zaczną rosnąć, to można zacząć nieśmiało i po cichutku nabierać nadziei..
A na razie jeszcze wszystko jest możliwe..
nadal rokowania bardzo ostrożne..
Jeszcze jedno - chciałam bardzo podziękować Dobremu Duszkowi za wpłatę na moje konto na Białobrzeskiej..
Nie wiem kto, nie wiem kiedy.. od dziewczyn z recepcji nie dało się niczego wyciągnąć..
W takim razie pozostaje mi podziękować po prostu KOMUŚ..

I dziękuję wszystkim, którzy dorzucili się do wyciągania Daisy z choroby..
też nie wiem kto, bo jakoś puchatkowy skarbnik milczy uparcie na ten temat.. i Serniczek też..
Dlaczego jesteście wszyscy tacy anonimowi?

Jeśli chodzi o moje kociaste, to nie zauważyłam niepokojących zmian..
Wygląda na to, że wszystko na razie jest w porządku..
Są tylko spokojniejsze - wiedzą, że dzieje się w domu coś niezwykłego.. że jest inaczej niż zwykle..
I mam nadzieję, że żadne kocisko niczego nie podłapało od Daisy..