Ja to nawet nie chce pisac o tym jak dogaduje sie 12 kotów

Niektóre docieraja sie do dziś, a niektóre po kilku latach pałają do sibie żądzą mordu, ale nie mogłabym żadnego z nich oddać.
Np Jurek, znaleziony ze złamana łapka, miał byc tylko do momentu "naprawy" łapki i marsz do nowego domu. Został , mimo, ze nienawidzi go Teodor i Krecik, on zaś nienawidzi Synka. Synek uprowadzony przeze mnie z obory, gdy podrósł znalazł "domek"

w Sosnowcu, wrócił po dwóch tygodniach. Został , bo jak wydac Synka, który ciagle sypia owinięty na mojej szyi i do tego ten wyrzut sumienia, ze oddałam go juz raz i to do takiego domu

Synka nienawidzi Krecik i Jurek. Toleruje Teodor, wiec przebywaja razem.Teodor nienawidzi Krecika, choc razem dorastali i sypiali, teraz Teodor chce go zamordować. Wszyscy wykastrowani, a momo to nie moga przebywac razem. Jako jedyny kocur, który ma to wszystko gdzieś jest głuchy Bogdan. Kiedys chciał zapanowac nad nim Teodor, ale poniewaz Bogdan nie złyszy wiec nie zwracał na niego uwagi i Teodor odpuscił, choc go nie lubi

Sytuacja bardzo, bardzo uciązliwa, ciagle muszę pamiętać, gdzie który przebywa. Dobrze, ze mam dom kilka pokoi i strych , ale pewnie gdybym mieszkała w bloku nie miałabym 12 kotów, tylko mniej

, więc i mniej do izolowania od siebie. Dochodzą do tego też antypatie wsród pań kotek, ale to nie jest żądza mordu jak u panów kocurów
Śledze od dłuzszego czasu wątek o kroplach Bacha i bedę próbowała je zastosowac, choc przeczytałam , że jest to długotrwały proces. Mimo to spróbuję. Nie mogłabym oddac żadnego mimo, ze sprawia mi to ogromny kłopot.
Mam nadzieje, że Oli jednak dojdzie do porozumienia a jego opiekunowie uzbroja sie w cierpliwość , to dopiero kilka dni, dajcie im czas
