Czas na moją historię 
W lipcu tego roku moja ukochana juniorka (wtedy 13 mcy) - Pchełka, najgrzeczniejszy kot świata (nie licząc łobuzowania) nasiusiała na łóżko. A potem znowu. A potem na połogę. No więc pomyślałam, że to napewno coś z układem moczowym. Badanie moczu wyszło niezłe, tylko białko ++100. Wetka mnie uspokoiła, że to napewno jakaś głupota, podleczymy, nie ma co się stresować.
Ale za radą miauowiczów i forumowej Efrei wzięłam Pchełkę też na morfologię z biochemią (którą wiele osób z wetką włącznie mi odradzało, mówiąc, że jestem czubek, panikara i niepotrzebnie stresuję kota

). Biochemia wyszła ok., za to leukocyty -
2.7 tys!!! (norma: 10-15 tysiecy!!!). Ale nadal wiele osób z wetką włącznie mnie uspokajało, że to pewnie chwilowy spadek, Pchełka to uliczniak, u nich tak bywa, to napewno nic strasznego. Ale, jako największa panikara świata, postanowiłam drążyć temat, zabrałam Pchełkę do dr Dominiki Borkowskiej-Bąkały z Canfelis'u (szczerze polecam, cudowna osoba ze świetnym podejściem do zwierząt, bardzo dobrze zorientowana w nowinkach medycznych, żadnemu wetowi nigdy tak nie ufałam!) i zrobiłyśmy 'na wszelki wypadek' test na FeLV. I wynik był dodatni.
Co przeżywałam i jak się poczułam, nie muszę chyba pisać, każdy, kto tu się znalazł, napewno przez to przechodził.
Przebadaliśmy wszystkie koty w domu, okazało sie, że choruje jeszcze jedna kotka, Pela, ale poza tym wyniki miała super i ładne leukocyty, żadna z dziewczynek nie miała też ani razu niedokrwistości, więc ogólnie nieźle. Resztę zaszczepiliśmy. Przy okazji namówiłam też moją mamę, żeby sprawdziła swoje 2 kotki - okazało się, że jedna też ma FeLV :/
Zaczęliśmy kurację od virbagenu omega, co 2 tyg morfologia, leukocyty ładnie rosły Pchełce, ogolny obraz krwi też się bardzo poprawił, limfocyty spadały, Peli (kotu też po przejściach, bardzo drobnemu i nieufnemu) podrósł brzuszek

i przestały się babrać wiecznie zaropiałe oczka. Po paru tygodniach (kiedy to organizm uodparnia się na koci) przeszliśmy na ludzki interferon.
Oczywiście do tego staralismy się zmniejszyć do zera wszystkie czynniki, które mogłyby się okazac dla dziewczynek, nawet buty nie miały prawa stać w przedpokoju

Potem Pchełka zaczęła silnie biegunkować - 2 tyg lało się z niej dosłownie nawet do 6 razy dziennie, myślalam, ze oszaleję, bałam się, że 'się zaczyna', Pchełka trochę schudła i była osowiała (a normalnie to jest Turbo Dymo Pcheł

), postanowiliśmy zrobić kolejną morfologię, żeby sprawdzić, czy to nie atak FeLV, czekałam na te wyniki i czułam jak siwiałam

ale przyszły bardzo ładne, niedługo potem brzuszek się wyleczył

No i wczoraj powtórzyliśmy
testy - Pchełki (jako póki co jedynej)
wyszedł negatywny
Oczywiście wiem, że pewność będziemy mieć dopiero za kilka mcy, przy powtórzeniu testu i trochę się boję cieszyć, ale widać, że jest lepiej. Na wszelki wypadek do tej pory nadal będzie otrzymywała, tak jak pozostałe dziewczynki, ludzki interferon. U pozostałych 2 dziewczynek testy reagowały też duużo wolniej niż za 1. razem i naciągnięta kreska była bledziusieńka, więc jest lepiej, wierzę, że następnym razem już wszystkie 3 testy będą negatywne
