Kocurek dostał już komplet leków. Teraz cały czas siedzi na kolanach i nie chce żeby go zostawiać. Mruczy. Nie chce jeść. Mam nadzieję, że do południa coś się jeszcze zmieni. Na razie za każdym razem gdy szedł do miseczki z jedzeniem, łapał go bardzo paskudny kaszel...

Z drugiej strony - jest przytomny, zaciekawiony otoczeniem. Nie ma tylko siły/ochoty nic robić.
nie jest ani lepiej ani gorzej.
i tym razem nie ma gorączki.
Reszta stada już wymiziana. Pysio w koszyku przypomina zająca

Tylko uszy mu wystają zza fotela. Dzieciak mnie nie lubi ostatnio, bo podajemy mu do pysia interferon z coraz lepszym skutkiem - to znaczy kiciuś coraz mniej go wypluwa

Została jeszcze jedna seria i badania. I oby to zadziałało, bo nie damy rady, jeśli to u niego śledziona jest powodem tego problemu z odpornością

Buranio dziś jest najszczęśliwszy ze wszystkich. Ciotka Poddasze to ulubiona ciotka od głaskania

Pomimo tego całego czasu jaki u nas jest - tylko mi się pozwala dotykać. Co więcej - dziś braliśmy się znowu na ręce i było jakby odrobinę dłużej niż zawsze.
Hopcia rozmruczana do nieprzytomności... nawet Mnichowi (mój TŻ) dała się pogłaskać po brzusiu. Mnich z kolei dzielnie pomagał mi w podawaniu zastrzyków marcyśkowi.
Lilunia biega od rana za zajączkami i łaskawie pozwala się głaskać w przelocie

I celowo przelatuje po kilka razy

Cykorka - tradycyjnie obserwuje wszystko ze stoickim spokojem do momentu wyciągnięcia ręki w jej stronę

Ale z nią też się pomiziamy, tylko później, jak już Marcysiątko uzna, że pora iść się zdrzemnąć.