Łódź 167+315+330 - bezsilność - koci szkielecik...

cały czas działa Kasa Kastracyjna, teraz jest na plusie - może choć ze 2 koty wysterylizujecie za te pieniądze? Tym bardziej, że Wy zawsze macie bardzo preferencyjne stawki

cały czas czytam ten wątek i podziwiam Waszą i przede wszystkim Twoją robotę. Czapki z głów, niziutko!! :ok:

Ciężko mi tam prosić, tyle jest innych potrzeb, zawsze mi się wydaje, że bardziek potrzebujących - ale masz rację - napiszę.
O to z Zachodniej i o ciężarną z Łagiewnickiej.

Na sterylkę dojechała kotka z działek w Rzgowie - trudnołapalna.

Z maluszkiem - maluszek wraca na działkę .... nie mamy gdzie go zatrzymać...

Dodałam kolejne kociaczki do adopcji - trzeci post, str.1 - zapraszamy domki.

Takiego maila wczoraj dostałam:

Są kociaki na rogu Żytniej i Lutomierskiej, podobno jakaś masakra tam jest -
powiedział mi kolega i musiała go mocno ścisnąć za serce, który się racze nie wzrusza na widok kociąt i nie przejmuje takimi rzeczami

Może ktoś z tego rejonu mógłby rozeznać dokładniej, może coś wspólnie dałoby się zrobić?

Wczoraj - kot z rozharataną resztką ogonka, karmiciele mają złapać. Przy okazji złapał się chętny na kastrację, już ciachnięty.

kończę pracę o 19, mogę tam zajrzeć ok. 20 i popatrzeć

byłam na tym rogu... stojąc tyłem do Wrocławskiej po prawej stronie jest ogrodzony zamknięty na kłódki teren z jakimiś garażami... na ziemi leżały dwa pojemniki - puste i mogły wyglądać jak po karmieniu kotów (jednak na moje oko nie dziś, ani wczoraj) .... ale kotów ani widu ani słychu... nie pojawiły się mimo kiciania, cmokania i szeleszczenia torebką.... teren jest zarośnięty, nieuporządkowany... tyle widać było w okolicach 20 i po (ciemnica straszna). Zostawiłam jedzenie na kilka futer i jutro, ale dopiero po 15.00 (praca) mogę zobaczyć teren za dnia i czy jest jeszcze jakieś jedzenie, wezmę aparat....
czy może wiadomo, jaki to byl nr posesji? albo cos więcej? okoliczne po tej stronie raczej ogrodzone... i nie wzbudzają po nocy podejrzeń... no nóg ro róg...

ps. Ziomalki, proszę o pomoc w sprawie pieska po wypadku jest na marmurowej (nie chcą szukać właściciela, a jest czip - czy to prawda i co trzeba ewentualnie zrobić, żeby do tego właściciela dotrzeć?), zalożyłam wątek na Zwierzyńcu, ale może Wy coś możecie poradzić...., bo nie wiem, jaki tam bedzie odzew????

dziś ok. 11, z Lutomerskiej 17, po interwencji przyjaciela zwierząt, został zabrany do schroniska na Marmurowej piesek po wypadku na skrzyżowaniu Lutomierska/Zachodnia. Piesek jest średniej budowy, mieszaniec, czarny lub szary, bardzo łagodny i wdzięczny (też za uratowanie, jak sądzi dobra dusza, która się nim zajęła do przyjazdu z Marmurowej). W schronisku jest pod nr 235 i ma cip, ale dobra dusza, która postanowiła śledzić dalsze losy pieska, uslyszała, że schronisko nie szuka właścicieli...

, nawet, jak piesek ma czip :?:

z informacji schroniska wynika, że piesek ma złamaną kość udową lub miednicę...

O tej Zbożowej wiem tylko tyle, ile napisałam.. Mail od znajomej, wiadomość od jej znajomego...
Moze jakaś kartka z telefonem i prośbą o kontakt przy miskach?

Pogadaj z psimi wolontariuszami schroniska, jaęli będzie nr chipa, można szukać w różnych bazach - czytałam, że dziewczyny tak odnalazły właściciela jednego z psów z z Boguszyć. Albo skontaktuj sie z fundacją Azyl, myślę, ze powinni wiedzieć, jak zadziałać.i

ok, pojdę po 15.00 i zobaczę, jak to wygląda....

w sprawie pieska: ma cip, ale schronisko powiedziało, że nie będą szukać właściciela, zadzwonię do Azylu... dzięki

hop po domki :ok:

do góry, koteczki :!:

Nacisnęłam znajomą, ona spytała tego pana, i:
"są po prawej stronie jak skręca się w Żytnią , jest tam jako pierwszy ogrodzony garaż, i przed garażem są michy i tam były kociaki"

Nie znam szczegółówch tych okolic, ale chyba trafiłaś dobrze, Hanulko.

udało mi się przejść w trakcie pracy ok. 14, tak, to ten róg po prawej, garaże i teren nadal zamknięte, po nimi nie widziałam kociaków, miski były "zaniedbane" - jedna przewrócona (od wody, bo mała) przysypane liśćmi, a więc od rana nikt nie karmił (może kociaki "były?, ale już ich niema?), jedzenie, które zostawiłam zniknęło (położyłam w dwa miejsca) - ale czy one je zjadły? Na ulicy po przeciwnej stronie spacerował biało-czarnulek :kotek:

, na oko ok. 6 miesięcy, czysty, właściwej budowy, nie uciekał przed ludźmi, nie bał się, ale też nie podchodził sam, ani tęsknym wzrokiem nie wodził.....ponieważ nie byłam sama, nie podchodziłam do niego na tyle blisko, aby zidentyfikować płeć...wyglądał na chłopaka, innych kotów nie widziałam, a przeszłam całą Żytnią.. pod garażami nic się nie ruszało....

co dalej? :roll:

Nie wiem, co dalej.
Ten facet widział dwa strasznie zagilane maluchy, może ich nie ma już?
Często tamtędy chodzisz? Może pogadać z ludźmi, zostawic jakieś klartkiz telefonem i prośbą o kontakt?...
Te maluszki należałoby zabrać, wyleczyć, tylko gdzie?...
Może zaglądać o świcie, często ludzie karmią kota bardzo rano...

Ech....

a wiemy, kiedy on je widzial????
spróbuję więc jutro wcześnie rano.. nie przechodzę tędy, idę specjalnie do nich, ale nie jest to daleko

zostawię też kartkę z kontaktem...

ja karmię bardzo wieczorem

i też ech...te pisiaki goniące kotki.... :evil:

, nie wspominając o ludziach... :evil:

Łódź 167+315+330 - bezsilność - koci szkielecik...

Kto przegląda forum