» Śro mar 31, 2004 7:54
Dzwoniła do mnie wieczorem p.Marta.
Poprzedniego dnia dwukrotnie próbowała dodzwonić się do Kasi.
Do Krakowa do Batki dzwoniła, bo chciała podziękować za przesyłkę z lekami. Łatwiej jej jednak zadzwonić niż pisać. Wiem, że chciała podziękować komuś z Poznania - chce napisać. Dotarł też odkurzacz, przekazuję podziękowania dla Aguteks.
Marta nie odrzuca żadnej pomocy, jest wdzięczna za to co dla niej robicie. Ma wyrzuty sumienia, że nie podziękowała wszystkim pisemnie za paczki i inne przesyłki a także za wpłaty.
Może najpierw powiem co ona zrobiła od mojej wizyty, co zaplanowała, co u niej się dzieje.
Za czasową opiekę nad tymi nowymi kotami dostała antybiotyki w ilości na kurację 30 kotów z rozpiską weterynarza o dawkowaniu. Przeleczyła 21 kotów.
Jej przyjaciel fotografik zrobił pierwszą serię zdjęć. W tym tygodniu (chyba czwartek) ma się z nim widzieć, zrobi resztę zdjęć. On też załatwił jej już wcześniej weta (dr.Nowicki jeśli nie przekręciłam nazwiska), który- mam nadzieję -przyjedzie w najbliższym czasie(przywiezie go ten przyjaciel). Skoro był on już wcześniej umówiony to Marcie nieprzyjemnie teraz (wobec przyjaciela i tego weta) nie skorzystać z ich pomocy.
Dzisiaj ma być u niej policja w sprawie zniszczenia przykrycia i zanieczyszczenia jej studni przez sąsiadów.
Zaczęła drugi semestr, jest duża szansa na stałą pracę, zaangażowało się w to kilka osób z uniwersytetu.
Marcie było przykro, bardzo przeżyła rozmowę z Kasią i ja jeszcze dołożyłam listem. Poczuła się chyba osaczona, nagle postawiona jakby pod pręgierzem. Powiedziała, że zaczęła nas się bać. Udało mi się ją trochę uspokoić. Bo chyba chodzi nam o pomoc kotom, ale bez zaszczucia człowieka, który opiekuje się nimi od lat?
Katango, powiedziałam, że jest fundusz na zdiagnozowanie Bazyla. Marta powiedziała, że nie oponuje przecież, wspomniała, że warto byłoby mu zrobić RTG kręgosłupa. Bo ja zapomniałam napisać , że Bazyl- zwany również Bazylim a oficjalnie don Bazylio - jest kotem "po przejściach". To jeden z kocurów tej staruszki z Lublina. Ona prawdopodobnie znalazła go przed laty na ulicy- albo wypadł z okna, albo potrącony przez samochód. To już minęło kilka lat. B. chodzi , biega, skacze ale tylna część ciała porusza się dziwnie- zarzuca nią, jakby poruszała się osobno.
Będę trzymała rękę na pulsie Bazyla. Ale nie nacierajmy tak na Martę. Sugerujmy, doradzajmy, ale niech ona podejmuje decyzje.
Może trzymajmy się początkowego planu- próby zorganizowania adopcji na odległość. Nie będzie łatwo- widzę jak pomalutku to się posuwa u p.Hanki.
No i niezły pomysł z wizytą po Świętach (to już nie długo)- Pini, ja, Kasia jeśli się nie zniechęciła. Możnaby spokojnie porozmawiać, coś zaplanować, Pini zobaczyliby w jakim stanie są koty.
Elżbieto- każda paczka i inna pomoc była przyjmowana przez Martę zawsze z radością. Takie gesty to dla niej dodatkowo wsparcie psychiczne- dowód, że jest akceptowana. Ale każdy musi oczywiście sam zadecydować czy chce pomóc, komu, w jakiej formie itd.
Jestem z Martą umówiona na telefon w końcu tygodnia. Dowiem się czy był weterynarz i jak wyląda sprawa z Bazylem. Marcie zostało wczoraj jescze kilka impulsów, powiedziała, że spróbuje jeszcze skontaktować się z Kasią.