Przepraszam za przerwę, musiałam. Mdliło mnie na sam widok komputera.
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie dobrymi myślami i zaciskanie paluszków.
Pomogło.
Gdy nastepnego dnia po odejściu Stasia 1 pojechałam do lecznicy, otwarcie poprosiłam weta o określenie stanu zdrowia i szans obu kocurków.
Widać było, jak strasznie się zawahał, wreszcie powiedział, że nie uśpi; wyglądają nie najgorzej, ale żadnej gwarancji nie da, bo ... bo nie, nie wie wszystkiego.
Odpowiedziałam, że ten pierwszy też jeszcze 3 dni wcześniej wyglądał dobrze
I aby dowiedzieć się czegoś więcej o tych poprosiłam o wykonanie dodatkowych badań i wtedy podejmę decyzję.
Dla porównania miałam wyniki nieżyjącej dwójki kociąt.
Okazało się, że testy są ujemne!!! Doktor skomentował, że to nie musi oznaczać, iż kot nie choruje na pp. Kolejne etap to badania krwi.
Wyniki Stasia 3 wskazują na pp, a Stasia 2 niekoniecznie

. W tym przypadku jest to o tyle dziwne, że obaj bracia mieszkali w jednej małej klatce jeszcze we wtorek.
W każdym razie całokształt sytuacji nie wskazuje na to, aby życie Stasiów było bezpośrednio zagrożone. Postanowiłam kontynuować leczenie. Codziennie w lecznicy spędzaliśmy 4-5h. Z chirurgiczna dokładnością mogę odtworzyć każdy szczegół każdego gabinetu. I dziś koniec, na razie ostatnia wizyta. Wenflony wyjęte, koniec dyżurów do 2 w nocy, aby podać zastrzyki dożylne. Teraz już będę robić zastrzyki podskórnie w domu, no i leki dopyszczkowe.
Podsumowując, oba Stasie są osowiałe, odnotowuję bardzo mierną aktywność ruchową.
Kociaki na polecenie weta dostają intenstinal.
Staś 2 je niedużo, głównie mokre. Qpę ma coraz gorszą, choć nie jest to ewidentna biegunka.
Staś 3 je niedużo, głównie suche. Qpa zdecydowanie się poprawia. Wykazuje bardzo dużą bolesność podbrzusza. Dzisiejsze podejrzenia dr Altrych idą w kierunku pęcherza. Nie daje się dotknąć od podbrzusza po ogon. Częściowo może to wynikać z innych powodów: ma bardzo kiepskie żyły, nie dalo rady w jedną łapkę, dopiero w drugą, ale tylko na 1 dobę, bo potem zastrzyki już nie szły do żyły tylko obok, piekło go, płakał. Kolejny wenflon był zakładany powyżej, nie udało się, więc znowu na pierwszej łapce - nie udało się. Wreszcie na tylnej. I od tego momentu płacze i ucieka, gdy się go dotyka. Pokłuty jest bidula jak poduszeczka do szpilek
Wpadłam na pomysł, aby jeszcze zbadać kał i mocz. Poszłam na całość.
Pierwsze próbki poszły do badań. Jutro (tzn. dziś) łapię następne.
Podejrzewając, że apatia dzieciaków może być spowodowana m.in. stresem z powodu zamknięcia w klatkach, wypuściłam Stasia 2 na pokój, Stasia 3 wypuszczę jutro. Będą nadal odizolowani od reszty, sądzę że ok 10 dni. Staś 2 od razu zaszył się w wybrany przez siebie kąt.
Jutro c.d. I przepraszam, widzę, że mam sporo pw. Ledwo patrzę na oczy, jutro odbiorę, przeczytam i odpowiem. Dobranoc.