Na szczęście diagnoza się nie potwierdziła... ale Filip ma problemy z wątrobą

dzisiaj zamówiłam mu suchego Hills'a l/d (będzie i dla Argi, bo ona też wątrobowa kicia) ech...
Ale jest jedna dobra wiadomość.
Nie. Ala jeszcze nie pojechała, myślałam że jak wstawię ssuwaczek, to w końcu pojedzie, ale okazało się inaczej. Mineły już 2 tygodnie, a Ala dalej u mnie

jestem zła na siebie i jej ludzi. Jest tyle kotów w potrzebie, a zdrowa Ala powinna już dawno być na swoim. Tym bardziej że im dłużej u mnie jest, tym bardziej się do niej przywiązuję.
Napiszę o co chodzi z tą dobrą wiadomością. Chodzi o Kaya, chyba pamiętacie że on był dziki, dziki i jeszcze raz dziki. Do dzisiaj mam blizny po jego pazurach

Kto nie wierzy niech obejrzy sobie te filmiki:
http://www.youtube.com/watch?v=6tRlcAewr5shttp://www.youtube.com/watch?v=ErPfNqt1dXIhttp://www.youtube.com/watch?v=7LmgmO-qxxUWtedy, nikt nie przypuszczał że ten dzikus, zrobi się miziasty (nawet ja w to nie wierzyłam) myślałam że już taki zostanie, może nie dziki ale nieufny. Dzisiaj doznałam szoku.
To że Kay podchodzi przy mnie do misek, to żadna nowość, ale on przeszedł dzisiaj samego siebie, nie dość że podszedł w trakcie nasypywania suchej karmy, to jeszcze pozwolił się pogłaskać, i nie zwiał (jak to zwykle robił) nawet ba! zaczął mruczeć i się nadstawiać. Jak normalny miziak! dodam jeszcze że przychodzi, kiedy go wołam, ale jeśli nie mam żarcia w ręku, to mogę się... wypchać

najbardziej kocha wołowe, da się za nie pokroić, sam zjada, z ręki.
Łezka mi się zakręciła w oku

ten kot faktycznie się zmienia, z dnia na dzień. Mam nawet kilka filmików z "odmienionym" Kayem, jak znajdę czas, to wrzucę na YouTube.
Jestem tylko ciekawa, czy jeśli Kay trafiłby do kogoś innego, to czy oswoiłby się jak u mnie...
