Chłopczyk wrócił!Wczoraj (czyli we wtorek) nowa właścicielka powiedziała, że zjadł i dobrze się ma. Dziś zadzwoniła i powiedziała, że muszę go zabrać, bo on nie nadaje się do adopcji. I że nie wiadomo, gdzie jest, więc muszę przyjść i sobie znaleźć. A matka pani ciągle go szuka, szpera po wszystkich kątach i denerwuje się, że kota nie ma. Z duszą na ramieniu i sercem w gardle poszłam do tego domu. Zastałam rozhisteryzowaną panią, jej 80-letnią matkę przy włączonym telewizorze z dźwiękiem ustawionym na maksymalną głośność. Kot? - Nie ma go. Nie pije, nie je, nie sika - powiedziała pani. - Niech pani szuka. Stojąc w drzwiach pokoju, rzuciłam okiem za wersalkę. Oczywiście, Chłopczyk siedział. - Proszę, jest. Trzeba było tylko spojrzeć - oznajmiłam i poprosiłam, żeby obie panie opuściły pokój. Właścicielka zaczęła krzyczeć na matkę i popędzać ją, więc uciszyłam panią. Nasypałam suchego, ale nie podszedł, więc odsunęłam wersalkę, wzięłam go na ręce, a on natychmiast włączył motorek i zaczął mnie udeptywać. Wygłaskałam drobne ciałko, włożyłam do pojemnika, zamknęłam i wyszłam z pokoju. Poprosiłam o oddanie umowy adopcyjnej. Dostałam z komentarzem: "on nie nadaje się do adopcji, wszystkie moje koleżanki to mówią". - To pani nie powinna mieć zwierzęcia. Kota, psa, czy papużki, wszystko jedno. Żadnego zwierzęcia - powiedziałam. - Ale psychiatra kazał mi wziąć kota - powiedziała pani. - I na pewno wezmę innego - dodała. Wszystko jest więc jasne. Oczywiście, że zwierzęta świetnie działają na ludzką psychikę i kontakt z nimi jest potrzebny. Ale ani kot, ani inne zwierzę nie jest tabletką. NIE JEST RZECZĄ! W domu mieszka chora osoba i jej matka, starsza pani, która nie ma siły. Żadna nie jest w stanie opiekować się kotem. Bo kotem trzeba się opiekować. No i tak. Wrócił do mojej łazienki. Nie mogę go puścić do kotek domowniczek. Chłopczyk szuka domu. Prawdziwego domu, gdzie będzie kochany. Czitka obiecała, że dołączy zdjęcia. Po powrocie zrobiłam mu aktualne. Biedny maleńki. Będzie dużym kotem, ma długie, piękne łapki, cudny sporych rozmiarów różowy nosek. Ale wciąż jest małym kocim dzieckiem, wystraszonym i potrzebuje miłości. Oddam go wyłącznie w dobre, rozumiejące ręce. Wystarczająco dużo przeszedł w swoim krótkim życiu. Najpierw został zabrany matce, potem zniknęły jego siostry, a potem trafił do miejsca, w którym nikt nie rozumie, że kotek potrzebuje czasu, żeby oswoić się z nowym domem i że nie jest zabawką, tylko żywym stworzeniem.
