z zamocowanymi sznureczkami, bo nie mogę jej ciągle zabawiać –
inne obowiązki czekają

Na razie okupują go dziewczynki – chyba mają niezły ubaw,
a Tasza obserwuje.
Ciekawe, co dzieje się w jej główce?
Co myśli, gdy tak patrzy?
Wczoraj Łukasz powiedział mi, że sprawia wrażenie,
jakby ktoś wykasował jej mózg i chyba musi uczyć się wszystkiego
od nowa:
jak się skacze,
jak koordynuje się ruch,
co to jest myszka do zabawy…itd.
Ten mój facet, nie jest taki głupi, i choć nie przepada za kotami,
widzę, że los dziewczynek nie jest mu obojętny
i stara się mi pomagać.
Jakby nie było, to on sfinansował dwie wizyty u weta.
I mimo, że czasami mnie wkurza, dziękuję Bogu, że go mam,
bo jest zawsze, gdy potrzebuję pomocy.
A ja dla niego taka zołzowata jestem buuu…


Co jeszcze, - po pokoju wala się masa kocich zabawek,
szeleszczących papierków, piłeczek – burdel za 102,
ale wszystko, żeby dostarczać Taszy jak najwięcej bodźców.
Szukałam też po necie, jakichś informacji o podobnych symptomach,
ale niczego nie znalazłam.
Wczoraj byłam też u swojego lekarza (ze sobą),
a że jest zapalonym kociarzem, rozmawiałam z nim o dziewczynkach
– ludzie w kolejce się wściekali, bo troszkę się zasiedziałam

i powiedział, że można jej podawać wit. B6 lub B12 – nie pamiętam,
ale bez wiedzy weta, nie zaryzykuję, bo nie wiem, czy kot może je
brać.
Oj dobrze, że Ivi jest taką troskliwą dziewczynką i opiekuje się
Taszką – liże ją, trąca łapką zachęcając do zabawy –
zupełnie jakby wiedziała, że jej przyszywana siostrzyczka,
potrzebuje pomocy – ale to takie moje wyobrażenie,
bo może tylko chce się bawić z innym kotem, a śpi z nią,
bo po prostu razem przyjemniej i cieplej – ale lubię wierzyć,
że wie cos więcej i opiekuje się Taszą.




