anna09 pisze:Jak Pumcia?
Pumcia żywa i prawie cała - prawie, bo pozbawiono ją siekaczy i trzonowców, przód zostawiony, bo z przodu nie dzialo się nic szczególnego.
Wróciłyśmy przed 14-tą, bo Pumcia "nie chciała" dać się znieczulić i trwało to wszystko o godzinę dłużej niż mogło trwać.
Pumcia ma zaaplikowany antybiotyk, środek przeciwbólowy i podskórną kroplówkę z glukozą. W piątek mamy iść jeszcze raz na podanie antybiotyku.
W tej chwili Pumcia jest nadal w transporterku, bo wypuszczona zachowuje się, jak w ataku paniki: czołgając się (bo nadal chodzi z trudem) stara się wpełznąć i ukryć w różnych zakamarkach, co niestety oznacza leżenie na gołej podłodze, a nie jest to wskazane w tej sytuacji. Poza tym Pumcia nadal ma bardzo rozszerzone źrenice, co oznacza, że jeszcze niezbyt oprzytomniala po narkozie. Co ciekawe - na razie wcale nie wymiotuje (mowiłam wetowi, że poprzednim razem wymiotowala trochę za dużo).
Myślę, że ta panika jest spowodowana zbyt długim czekaniem na efekty znieczulenia. Pumcia była zbyt dlugo w pełni świadomości i musiała się bać, gdy została sama z wetami. Podobną historię zaliczyłam raz z Mrusią. Wtedy było duże opóźnienie z powodu jakiegoś psa po wypadku i Mrusia musiała czekać na swoją kolej i też wróciła taka przerażona.
Najważniejsze jednak, żeby pyszczek Pumci się wyleczył - o wszystkim innym się zapomni.