Jak w tytule, jak nie urok to... przemarsz wojsk

Jestem nadal chora. Yano jest chory. Tubiś się czymś struł i w nocy b. wymiotował. Nie ma kto jechać z kotami do weta, bo Michu jest za młody niestety.
Balbisi grzyb(?) goi się ładnie za to Kostka mniej ładnie. No i Kostuś okulał. Wczoraj wieczorem zauważyliśmy że jakoś tak powoli się porusza i ma problemy z wskoczeniem na fotel. Boli go tylna lewa noga, stara się ją oszczędzać. Na moje oko znowu źle zeskoczył z parapetu/drapaka. To jest wybitnie kot podłogowy, każda większa wysokość niż kanapa jest dla niego zagrożeniem... tylko czemu się na te wysokości ładuje ciągle?! Nogę obmacaliśmy mimo protestów, delikatnie, na nasze oko jest po prostu obita. Ale jak (możliwe ze wreszcie dziś lub najdalej jutro) dotrzemy do weta, to Kosteckiego też zabieramy do pokazania. Średnio widzę naszą wyprawę do Akademickiej z trzema kotami, w tym jednym z defektem transportowym, ale jakoś to będzie nie?
Powiem Wam że Tubiś mnie nieodmiennie zadziwia. No musi smarkacz coś w sobie mieć. Jak po wszystkim w nocy leżał taki biedny w łóżku i nie mógł zasnąć to przyszedł do niego... Kostek. Ten biedny człapiąco-kulejący Kostek wgramolił się do młodego, zrobił mru i miau, dal się pogłaskać i poszedł sobie.
Za to Maciunio ma bardzo czułe serduszko dla chorych... zwierząt. Ludzie go mniej ruszają, ale Kostka wczoraj umył dokładnie i pozwolił mu się przytulić do siebie

A na koniec dwie fotki
Coś się czai na parapecie...

A to Maciuś i Balbinka korzystają z ostatnich promieni słonka! Zwracam szczególną uwagę na tradycyjnie uszczęśliwioną minę Maciunia z towarzystwa parapetowego

