Dzis karmiłam koty z osobistym bodygardem

W Koneserze trwa jakiś snobistyczny i mocno warszawkowy festiwal.
Ochrony więcej niż widowni, ale zewnętrznej ochrony.
Wlazłam w bramę, wsadziłam łeb do kanciapy, pusto. Wyczaiłam w tłumie "naszych" ochroniarzy i poszłam zapytać, czy mogę wejść do kotów.
eee, pani, tu nawet właściciela przed chwilą odesłali, nikt nie wchodzi.
Uderzyłam do ochrony wynajętej. Pan mniej ważny zawołał najważniejszego. Wytłumaczyłam, że ja do kotów i że mogę sobie na jego życzenie zatkać uszy, ale wejść muszę.
I weszłam
Ochroniarz koneserowy chodził za mną krok w krok, koty czekały w komplecie, jak wychodziłam to zza winkla łypał na mnie kierowca karetki, co czekała na wszelki wypadek, potem polazł chyba obejrzec koty.
Jutro chyba jest cd tej imprezy, więc trzeba asertywnie podejsc do tematu

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.