Nie wiem co pisać...siedzę i wyję.
Udało się umieścić Złamaska w tym hoteliku do którego miała być zawieziona Kosmitka. Na razie zapłaciliśmy za tydzień. Warunki fajne szczególnie że jest po sezonie urlopowym i Złamasek będzie w pokoju tylko z rezydentką - Rag Dollką. Jesteśmy w kontakcie z przemiła kobietką - studentka weterynarii. Byliśmy ze Złamaskiem u weta - stwierdził że o dziwo dobrze został złożony i zagipsowany i nie trzeba nic poprawiać. Gips kazał jednak trzymać dłużej niż były zalecenia schroniskowe, bo aż 1,5 miesiąca. Odpchlił kotka jeszcze na wszelki wypadek bo pchły przy gipsie to bardzo nieciekawa sprawa. Złamasek został wymiziany przez Pana Doktora - z resztą sam się strasznie nastawiał do miziania nawet z tym gipsem. Złamasek pogina z gipsem tak jakby go wcale nie miał - nawet wskoczył na łóżko. Jest cudnym kotkiem, myślę że szybko znajdzie domek.
Mam nadzieję że się nie gniewacie że przeznaczyliśmy pieniążki które przyszły na Kosmitkę na ratowanie Złamaska.
Wczoraj wieczorem, jak jeszcze nie wiadomo było czy będzie dla Kosmitki jakiś hotelik, to obiecałam mojemu Gibutkowi że zrobię wszystko żeby jej koleżankę ze schronu wyciągnąć. Nie zdążyłam

Moze gdybym założyła wcześniej wątek... może by się udało ja wcześniej wyciągnąć... i myślę sobie- może to głupie - ale jakoś tak dziwnie te operacje są na szybko robione kotom akurat tym które memy lada dzień wyciągać... zastanawiam się czy tym wątkiem nie przyczyniłam się do tego że Kosmitki już nie ma... że ona miała ta operację właśnie dlatego tak na szybko zrobiona i nieprzemyślanie że mieliśmy ja wyciągać.
Ja nie będę nic pisać o weterynarzach, zarządach i innych - nie wiem czyja to była decyzja, nie znam się na tym. Życzę tylko tym wszystkim, którzy przyczynili się do śmierci Kosmitki pośrednio i bezpośrednio a także przez zaniechanie swoich obowiązków, żeby potrafili spokojnie zasnąć tej nocy - bo ja nie będę potrafiła
