A ja myślę, że Kaj jest dopiero w połowie drogi i za następne pół roku będziemy czytać obecne posty z niedowierzaniem "że Kaj był taki dziki". Zobaczycie
Fil(et) czuje się już trochę lepiej. Jeszcze na kroplówce... ale... trzymajcie kciuki to mój ukochany kotek, on musi żyć i kropka
Żeby to nie był FIP, żeby to nie był FIP, żeby to nie był FIP, żeby to nie był FIP...
A Kay... wczoraj kroiłam mięso, serduszka, i tym razem podszedł sam, po mięso które trzymałam w ręku. Co prawda udało mi się go tylko dotknąć po główce, ale i tak jestem z niego dumna, że przylazł po żarcie... SAM!
Skoro on w kilka miesięcy osiągnął "poziom" Sreberka/Argi, to jestem ciekawa ile zajmie zrobienie z Argi prawdziwego miziaka...
Sorki za zmianę tytułu, ale to powiedział wczoraj mój ojciec, kiedy chciałam zabrać Kaya do siebie... bo Kay został u Senioora ponieważ gonił Niki (w wiadomych celach, mimo że kastrat) a Niki krzyczała i go atakowała.
To musi być miłość wczoraj ze szczęścia omal nie wpadł mu pod nogi a kiedy siedziałam w kuchni to się trochę zapomniał i zamiast czekać standardowo przed kuchnią, wlazł do środka i na dodatek pod lodówkę. Kiedy zajadał się z apetytem mięskiem (chyba niedługo będę go mogła dotknąć przy jedzeniu, bo już nie ucieka kiedy kucam z żarciem) poleciałam do pokoju poprawić mu kocyk na fotelu. Ale miał minę kiedy zobaczył mnie w pokoju, na jego ulubionym fotelu
Kay zwariował nie dość że wlazł do kuchni, i prawie stał obok mnie (i za mną) to jeszcze spał w pudełku, w przedpokoju, nawet nie wiedziałam że tam leży a szłam do przedpokoju po telefon... i nie zwiał szok, dowiedziałam się o tym w kuchni, kiedy kroiłam mięso, zeskoczył z półeczki... zrobiłam oczy... on jest w 70% domowym kotem albo to feliway który jest podłączony, albo brak kotów...