Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 13, 2009 23:30 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Dorota pisze:Oj, sie czepiasz... :wink:

oj nigdy ;)

zaraz muszę iść spać bo pobudka o 7 :(

bazylica

 
Posty: 3351
Od: Wto mar 03, 2009 0:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 13, 2009 23:44 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

bazylica pisze:
Dorota pisze:Oj, sie czepiasz... :wink:

oj nigdy ;)

zaraz muszę iść spać bo pobudka o 7 :(


Tak pozno? 8O
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto paź 13, 2009 23:47 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Dorota pisze:
bazylica pisze:oj nigdy ;)

zaraz muszę iść spać bo pobudka o 7 :(


Tak pozno? 8O

taa bo w tym tyg pracuję od 14 ale rano dzieci do jednostek edukacyjnych zaprowadzam

bazylica

 
Posty: 3351
Od: Wto mar 03, 2009 0:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 14, 2009 8:31 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

:ok: :ok:
Obrazek

Ruach

 
Posty: 6908
Od: Pt sty 05, 2007 8:40
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Śro paź 14, 2009 8:50 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Wstałem dzis skoro świt... No, dobra, koło ósmej było.
Aluś, to rude na kolanach gdzieś tam wyżej to Hino. Zdjęcie jest szczególne bo po raz pierwszy od kiedy mieszka z nami wzięta na kolana nie zwiała natychmiast, tylko położyła sie nadal mrucząc, Fakt, że wytrzymała pare minut i dała dyla, ale jest to jak na nią wyczyn nie lada. Do niedawna jeszcze kręciła się pod nogami miaucząc o głaski po czym robiła unik przed ręką. Hino była kiedyś bita i jej zaufanie do człowieka wymaga trochę pracy i czasu. Rewela jak jest Rajmund bo ona chyba nie zna mężczyzn i z nim relacje nawiązuje bardzo łatwo. A czemu fotka dla Toszy? Bo @@ mam od niej właśnie - Tosza opiekowała się nimi zanim do mnie trafiły.

Kłaczek...
Wczoraj wieczorem wzięłam gada na ręce, tak jak podnosi się dziecko - pod pachy a reszta wisi i z Kłaka się polało. Sporo. Żółte. No, nie powiem, mało kota z wrażenia nie puściłam. Wieczorkiem w misce wylądowały chrupki - dla kastratów zmieszane z urinarką, ale tą "lżejszą". Zeżarli. Ok. Skoro reszcie nie zaszkodzi to niech żrą, a Kłaczek w ten sposób nie ma dojścia do innego żarcia. No i piją matołki jakby ich popaliło - w nocy dolewkę robiłam. Dziś Kłaczek się porzygał radośnie, zerżnął pięknego kloca w łazience i zaraz potem brzydkiego kleksa w pokoju. (Nie mógł odwrotnie? Łatwiej z wykładziny zebrać klocka niż kleksa, a w łazience i tak są płytki!) Poza tym kuca co trochę i coś tam wykapuje, ale nie dał sobie obmacać pęcherza - po wczorajszych miętoleniach u wetów nabrał fobii, poprzednio też tak było i trzeba było paru dni żeby sobie pozwolił brzuch ruszyć. Jedno co mi się nie podoba, to dziś kapie podbarwiony krwią - moze to kwestia wylizania wylotu podrażnionego po zdjęciu szwów... Nie bardzo wiem, a żeby looknąć to muszę zorganizować jeszcze ze dwie ręce.
Dorota, nie Ty jedna jesteś krwawą ofiarą kocich oporów - Kłaczek wczoraj skasował mi dłoń (dokładnie wbił kły) podczas wyjmowania szwów, a podczas usg mając w zasięgu łapy rękę moją i weta, łaskawie wybrał weta. Pojechał z paznokcia. :lol:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Śro paź 14, 2009 9:45 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Klaczku zaskocz z siuraniem - raz, raz. :ok:
Monika & Ruda i Kropek. Za TM Bursztyn, Kocinka, Cykoria, Wodzik, Dyś i Zuzia..
Nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p10850216

Monika

 
Posty: 17879
Od: Pt lut 22, 2002 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 14, 2009 9:50 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Kłaczuś, Ty się nie wygłupiaj, zaskocz z siusianiem, i to bez krwi!

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 14, 2009 9:51 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Kłaczek wczoraj skasował mi dłoń (dokładnie wbił kły) podczas wyjmowania szwów, a podczas usg mając w zasięgu łapy rękę moją i weta, łaskawie wybrał weta. Pojechał z paznokcia. :lol:

rozbawiłaś mnie :ryk: :ryk: :ryk:

Moje koty nie wchodzą na kolana, nie dają buziaków, nie chcą na rękach a nie miały ciężkich przejść :crying:

Kłaczku siuraj :ok: :ok: :ok:

alus1

 
Posty: 13699
Od: Śro wrz 03, 2008 16:26
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Śro paź 14, 2009 10:03 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Kinga, jak idzie wyciskanie kota po przeszkoleniu? :? O podawanie zastrzyków nie pytam, ja też bym sama Nivalinu nie podala. :(

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 14, 2009 11:47 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Zbieramy doopsko i idziemy do weta, niech fachowem okiem na ten pęcherz dziadowski rzuci. I niech leki da na c.d.leczenia - antybiotyk się skończył.

Tosza, na goopiego nie trafiło - jak mnie widzi to zaczyna wiać i tak sobie chodzimy dookoła stołu. Wczorajsza lekcja posłużyła głównie Kłaczkowi. Co prawda ja wiem teraz jak się do pęcherza dobrać, ale on wie czym grozi wpadnięcie mi w ręce.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby


Post » Śro paź 14, 2009 13:10 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

kinga w. pisze:Kłaczek...
Wczoraj wieczorem wzięłam gada na ręce, tak jak podnosi się dziecko - pod pachy a reszta wisi i z Kłaka się polało. Sporo. Żółte. No, nie powiem, mało kota z wrażenia nie puściłam.


Dzięki Bogu za grawitację :P
ObrazekObrazek
Obrazek

dora750

Avatar użytkownika
 
Posty: 6854
Od: Wto cze 25, 2002 21:30
Lokalizacja: Wielka Brytania

Post » Śro paź 14, 2009 13:48 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Po raz pierwszy słyszę o takim wpływie grawitacji ale to świetnie!
Trzymam kciuki za dzisiejszą wizytę i Kłaczka :ok: :ok: :ok:
...Obrazek...Obrazek

kussad

Avatar użytkownika
 
Posty: 14240
Od: Pt paź 13, 2006 9:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 14, 2009 14:43 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

No, taki przejaw grawitacji może być objawem atonii pęcherza - nic dobrego.
Byłam wróciłam, a tu net umarł - dopiero teraz wrócił. Kurcze, dobrze że mam kurtkę co to była dobra 20kg temu - wlazł pod nią plecak transportowy z Kłakiem i Kłacze doopsko nie zamarzło w drodze.
Sytuacja wygląda tak:
Pęcherz jest WYSIKANY!! :piwa: Po raz pierwszy od operacji w Warszawie. Ale się pali na całego. :x Bo nie może byc tak cudnie. Jest ostry stan zapalny, krwiomocz. Wet zakłada ze może być jeszcze kwestia szwów wewnętrznych - Kłaczek ma na brzuchu duży odczyn, wet mówi że to może powodować stan zapalny pęcherza. Mam obserwować pęcherz - jeśli się będzie opróżniał to super, jeśli nie, trzeba będzie wszyć cewnik. Ta druga opcja mnie przeraża - kolejna operacja? Ile jeszcze ten zwierzak musi znieść? Każda wizyta u weta to przerażenie po paraliż - on się kuli, sztywnieje, tylko drży.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Śro paź 14, 2009 16:07 Re: Mój Pięciokot cz.9 Po operacji. Nadziejo, nie opuszczaj...

Kinga nie wiem co napisać, powiedzieć. Wszyscy czekamy cały czas z nadzieją, że Kałaczek wyzdrowieje.
Kłaczku, jak to mówi Inka zdrowiej szybko, już :ok: :ok: :ok:

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Lifter, Marmotka, zuza i 48 gości