Funia wzięła się w końcu za jedzenie:

Po czym od soboty przestała jeść zupełnie. Słabła, zaczęła wymiotować, karmiłam na siłę. Termin przeglądu był wyznaczony dopiero na ten czwartek (bo tam dłuuugie kolejki są), ale bałam się ze do tego czasu ona umrze
Lecznica poniedziałkowa to była porażka, tylko jeden cenny dzień zmarnowałyśmy...Wczoraj została pobrana krew, ale wyniki dopiero dzisiaj, bo laborantki już nie było. Dostała kroplówkę, lek przeciwgorączkowy (wczoraj miała 40,7), przeciwwymiotny, lidium i antybiotyk.
Dziś rano przed pracą kolejna kroplówka.
Bez badań na razie nic nie wiemy, może to być wszystko: PNN, zatrucie, dowolna infekcja, nawet nietypowa pp. Wyjaśni się dziś wieczorem.
Na pewno nie ma cukrzycy i na 90% nie ma chorego serca (przynajmniej na tyle chorego, by dawało objawy. Na razie tylko osłuchana, badania czwartkowe ciągle aktualne).
Trzymajcie kciuki, proszę... Po wczorajszych lekach powinna zainteresować się jedzeniem i na to liczyłam, a tu bez zmian
