Boo, poczekamy na wyniki badań w takim razie, ale wstępnie napisze co myślę. (Jutro mnie nie ma, choć może pojawię się później, idę na badania pod narkozą).
Te ataki w tym wieku, muszą być na jakimś wtórnym tle. Na idiopatyczną padaczkę Matylda jest już za dużą, ząs pourazową jak sądzę możemy wykluczyć. Bardzo możliwe, że przechorowana pp i obecnie widoczne już objajwy neurologiczne są tą główną przyczyną. Wówczas kota wycisza się Luminalem, a dawkę dobiera się w zależności od objawów danego kota, ale możliwie najmniejszą, tak, żeby nie otępiała a dawała skuteczność.
Warto zwrócić uwagę podczas badań na glukozę, jonogram, hormony, a także gdyby jonogram był lekko odchyony na wyniki nerkowe. Może podeślesz mi wyniki jak już będą?
I jeszcze na uspokojenie Ciebie. Luminal powinien zadziałać, najwyżej trochę się zwiększa dawkę i na pewno zadziała. Ten lek wzmaga też bardzo apetyt (nie zdziw się), ale bywa, że kot ma problemy ze zrobieniem kupy. Matylda może też byc bardzo senna, ale potem następuje większa tolerancja na lek, kot odżywa.
Kot nie wie co się dzieje podczas ataku, nic nie pamięta. Przed atakiem ucieka i płacze, bo jest zaniepokojony, czasem odczuwa zupełnie inaczej zapachy, może mocno węszyć, bądź trzeć nosek. Rozumiem, że chce sie miec kota na oku kiedy coś się dzieje, ale postaraj się zachować spokój i nie biegać za nią, żeby nie czuła się osaczona.
Podczas ataku spada glukoza i przyspiesza metabolizm, więc jeżeli Matylda potem chce jeść, niech je natychmiast, to dla niej najlepsze w tej sytuacji. Poza tym jak będzie szukała spokojnego miejsca i padnie spać jak kłoda, nie denerwuj się, ten atak jest wyczerpujący, ale kot wraca do siebie.
Jak odwoziliśmy Brucka do szpitala w maju, był po wielu badaniach, miał ataki od 10 dni, nie reagował na żadne leki i w ostatniej dobie miał ataki (utrata przytomności, silne skurcze mięśni, sikanie) równo co godzinę. Baliśmy się raka, wylewu, tego, że odzyska sprawności neurologicznej, że nie przypomni sobie kim jesteśmy (tak było na początku).
A teraz proszę mam bardzo porządnie rozrabiający koci egzemplarz w domu, jest tak jak kiedyś, poza 4-krotnym w ciągu doby podawaniem leków (u nas głównym problemem są przytarczyce i zaburzony przez nie jonogram, co daje ataki tężyczki, ale i o padaczce wyczytałam wszystko co się da).
Chcę Ci pocieszyć, że ze wszystkim można żyć, ważna jest diagnoza, prawidłowe dobranie leków i życie wraca do rytmu, może trochę bardziej wyznaczonego porami leków, ale co to za problem, skoro kot jest szczęśliwy.
Ściskam Was serdecznie
