» Pon paź 12, 2009 20:29
Re: Moje koty cz. II - czarna rozpacz
Jesteśmy z powrotem, przeczytał co napisałam i tak specjalnie zrobił, nastraszył?
To co zrobił w kuchni z trudem da się opisać, podłoga to podłoga, ale w jaki sposób obs...ł drzwi na wysokości klatki piersiowej Justyna, tego nie wiem. Na podłodze usianej w całości kupą był też pawik, pawik wydał mi się różowy. A Dracul z minuty na minutę robił się słabszy, zataczł się, łapeczki mu się plątały i boleśnie miauczał. Do weta! Do transporterka wkładałam normalnego kota, po wyjęciu z samochodu, w którym się nie awanturował zobaczyłam widok grozę - Dracul sztywny i cichutki leżał na boku i cichutko charczał, a przy pyszczku pianka brunatnawa. Wpadłam w histerię, pomyślałam - agonia. Zresztą tak to wyglądało. Ale po wyjęciu z transporterka jakby odżył.
W badaniu nie podobała się bardzo Ani trzustka i w ogóle coś tam wyczuwała nieciekawego - jutro więc USG. Serduszko ok.
Po wsadzeniu patyczka w dupkę zrobiłyśmy test na pierwotniaki, no wyszedł taki nie bardzo. Więc dostanie fenbenat, bo metronidazolu mu nie jestem w stanie podać.
Zjadł, ale bardzo jest biedny - otępiały, łapki się plączą, jednak po zastrzykach które dostał może tak być.
Na USG już się umówiłam, u dr Balceraka zrobię, mam nadzieję, że wyniki nie będą złe i nic mu nie znajdzie paskudnego.
Dzięki dziewczyny za miłe słowa, kocham tego potwora, jakkolwiek faktycznie życie z nim bywa niełatwe i jakoś tak w niefortunnym momencie przyszło mi się akurat wyżalić:(
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!