Moje koty cz. II - prośba o zamknięcie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 08, 2009 20:02 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Monostra :D podkraść Draculowi? O nie jest to możliwe, nie ma takiej opcji :D
Co do konsekwencji w karmieniu mokrym - ja przygotowuję wieczorem mięsko na wieczorny posiłek i na poranny. Rano tylko rozkładam do miseczek, już pokrojone. I tak jakoś ustalił mi sie od lat ten system, bo nigdy nie dawałam im puszek - zawsze mięsko.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 08, 2009 20:32 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

casica, u mnie Fidze bardzo ładnie spadł poziom cukru po RC diabetic. Jestem pewna - jadła głównie właśnie to, dawałam jej też czasem puszki Hill`sa m/d i w/d. Na codzień moje prawie nie jedza puszek, z wyjątkiem Kuby, który z kolei nie je w ogóle suchego. A i jeszcze Whisky liznie trochę gourmeta (mus), bo ona nie je ani miesa, ani ryby. Moje też codziennie dostają wołowinę, i gotowanego kurczaka, a raz wtygodniu - gotowaną rybę. Nie widzę możliwości zrezygnowania z suchego - koty bardzo je lubią, dla Soni i Whisky to podstawa żywieniowa. Od ponad roku daje im Orijena, ostatnio dla urozmaicenia dodaje troche Acany.
Nieustające głaski dla Księcia Pana i Panienek :wink:
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Czw paź 08, 2009 20:53 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Dziecięciem będąc, różne intrygowały mnie kwestie, a gdy już zaczęłam składać literki, to intrygował i fascynował mnie tytuł stojącej u mamy książki - Sekrety rodu Gonzagów. Książka była gruba i bez obrazków, poważna i nijak się nie mogłam do niej dobrać. Ale przyciągała mnie niezmiennie, aż w końcu dorosłam na tyle, żeby ją przeczytać.Tak więc teraz będzie Mantua, czyli historia pewnej miłości, bo tak to można ująć. Czytając książkę Marii Bellonci zakochałam się w Mantegni, są tam bowiem kapitalne opisy, m.in., jego słynnego fresku w Komnacie Małżonków Pałacu Książęcego w Mantui. Poza tym sama Mantua jakoś mi podziałała na wyobraźnię. I nie zawiodła :)
Wspaniałe miasto, maleńkie - tzn jego stara część, otoczone jeziorami i bagnami. Wchodząc na Piazza Sordello, najpierw widzimy siedzibę Bonacolsich - to właśnie im Gonzagowie odebrali władzę nad miastem
Obrazek
Później dopiero, po przeciwnej stronie placu widoczna jest fasada Palazzo Ducale
Obrazek
Całość widoczna tylko z lotu ptaka.
Pałac jest wspaniały, choć nie w całości jest udostępniony zwiedzającym, chociaż był rabowany (najbardziej przez Austriaków, a to co zostało zabrał Napoleon), choć w zasadzie nie ma wyposażenia - to i tak obejście labiryntu komnat, przejść, korytarzy, zajmuje kilka godzin. Komnaty są puste, ale freski na ścianach nadal cieszą, a jest ich, słynnych bardzo, tutaj obfitość prawdziwa. Jest co podziwiać. A ponieważ turyści byli nieliczni, to w Komnacie Małżonków (Camera degli Sposi), mogliśmy się cieszyć do woli towarzystwem książęcej pary z rodziną i dworem autorstwa Mantegni. W dniach, gdy zwiedzających jest dużo, wpuszcza się do środka ograniczoną liczbę osób, na krótki czas. Tak więc udało mi się spełnić jedno ze swoich najdawniejszych marzeń :) Już nie będę przynudzać, stwierdzę tylko, że Andrea Mantegna jest dla mnie malarzem, którego dzieła odbieram szalenie emocjonalnie. Więc, co sobie kupiłam w dobrze zaopatrzonej muzealnej księgarni nietrudno zgadnąć :)
Klimat i nastrój Mantui jest niesamowity, trochę mroczny i taki pasujący bardzo nastrojem do "Rigoletta" - bo tutaj wszak dzieje się akcja.
Place, placyki, uliczki, wąskie przejścia
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Przy Piazza Mantegna wznosi się bazylika św. Andrzeja, obudowana ze wszystkich stron przyklejonymi do niej kamieniczkami. Widoczna jest wyłącznie fasada
Obrazek
W jej wnętrzu spoczywa mój idol, a poza tym znajduje się tutaj słynna relikwia - ampułki z krwią Chrystusa.
I jeszcze uliczki
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Nie wszystkie to wspaniałości Mantui, jeszcze dom Mantegni, jeszcze Palazzo Te. Ale zdjęcia niestety nie wyszły bo zaczął padać deszcz, a raczej chmura się oberwała. Jednak nawet ten deszcz w Mantui nie odebrał mi przyjemności :) Mantuę gorąco polecam i zachęcam do wpisania na listę miejsc do odwiedzenia.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 08, 2009 20:57 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Amica, no niestety - problem z Draculem jest taki, że mierzenie mu cukru codzienne i regularne nie jest możliwe :roll: Tak się głupol nakręca, tak histeryzuje, że pomiar jest nie miarodajny i bezsensowny. Za informacje o Fidze, wielkie dzięki, może jednak zamiast mokrego podawać diabetic? Już sama nie wiem. Gdybym to ja miała normalnego kota :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2009 6:23 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Za kupale Księcia Pana :ok:
Glaski dla Księżniczek :)
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2009 17:26 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Kasiu, jakie ładne zdjęcia:)
Cudowne kolory budynków.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt paź 09, 2009 22:05 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

casica pisze: Za informacje o Fidze, wielkie dzięki, może jednak zamiast mokrego podawać diabetic? Już sama nie wiem. Gdybym to ja miała normalnego kota :)

Tak naprawdę to Figa tez nie jest normalna, tylko ona to ma w druga strone - to lekomanka :ryk: Chrupie z rozkosza nie tylko tanninal ale i aniprazol (strasznie gorzkie, na robale), jak nie bierze leków to chociaz wode strzykawką mam jej podawać. A dzis o mało nie zeżarła tabletki na watrobę, ktora podawałam Kubie :oops: Figa nie ma cukrzycy, miała podwyższony cukier i po kilku miesiacach podawania karmy dla diabetykow wyniki wróciły do normy. Te cukier byl pewnie z powodu otyłości taki wysoki, teraz oba grubaski jedza karme odchudzającą (Specific FRD), ktora jest jednoczesnie przeznaczona dla diabetyków. Nie wiem co Ci radzić, ja też podchodze z rezerwą do suchej karmy, ale nie widze mozliwości, żeby ja całkowicie wyeliminować. Jeśli Dracul czuje się nieźle to znaczy, że Twoja metoda żywieniowa sprawdza się :wink:
Mantua cudna!
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Sob paź 10, 2009 10:22 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Kotka lekomanka? Się ubawiłam :ryk:
Niestety Dracul nadal na rzadko :( Pomimo zastrzyków, włączyliśmy ranigast max w celu zagęszczenia, jeśli to nie pomoże będziemy badać skład.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 10, 2009 19:43 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

casica pisze:Kotka lekomanka? Się ubawiłam :ryk:

No, nie byłoby Ci do śmiechu jakbyś w półśnie nad ranem musiała mieć oczy dookoła głowy, pilnując przed Figą porannej porcji leków Kuby :roll:
A może spróbuj dac Draculowi suchy intestinal? W koncu to tylko pomogło mojej tymczasce Mealnii :oops: A, i ograniczenie ilości spozywanego pokarmu :wink:
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Sob paź 10, 2009 20:10 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Nie, nie Amico, to taki lekki śmieszek tylko, uśmieszek w zasadzie. Bo to brzmi surrealistycznie - kotka lekomanka. Generalnie, oczywiście współczuję.
Intestinalu się trochę boję podawać, boję się suchego, w jego przypadku. Muszę też powiedzieć, że dzisiaj po powrocie do domu zastałam na podkładzie ułożonym na blacie coś pięknego :1luvu: Mianowicie śliczny balasek, uformowany ci on był :P
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 11, 2009 21:57 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Casica, ja myślę, że jak Dracul usłyszał, że wyjazd odwołany postanowił zrobic Ci prezent :wink:
A wracajac do Figi - ja też się nadziwić nie mogę po kim ona to ma ( jej mamuśce nic nie można podać dopyszcznie ).
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pon paź 12, 2009 6:51 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Doczytałam Drakulkowe przeboje kupowe z ostatniego tygodnia. U mnie teraz sprawozdania kwartalne, więc nie jestem z niczym na bieżąco. A generalnie w pracy rpzeważnie siedzę na miau, bo w domu kolejka do kompa jest. Tym bardziej, że ostatnio TŻ jakaś nową grę se kupił i nie ma szans na dobicie się do neta :evil: .

A może mu smectę podawaj jak ma na rzadziej :roll:

Realcja wyjazdowa super, a w taki deszczowy zimny poranek to jak się ogląda zdjecia to od razu wsiadłoby się w jakiś pojazd i wio do Włoch, oczywiście zapominając, że przecież tam tez już jesień :mrgreen:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Pon paź 12, 2009 11:28 Re: Moje koty cz. II - i po urlopie, ehhhh życie

Dziewczyny, dzięki za miłe słowa dotyczące relacji, nie jest to wcale koniec bo kilka jeszcze miejsc pięknych udało nam się odwiedzić. Tak sobie myślę, że trzeba być nienormalnym, żeby w czasie urlopu radośnie wstawać o 6 rano 8O ale co tam, w domu się wysypiam, na urlopie żal mi czasu. Miałam Wam dzisiaj przedstawić traumatyczną i dramatyczną opowieść pt czego udało mi się nie zobaczyć w Weronie :strach: ale nastrój i ochota do opowieści przeszedł mi jak sen złoty. Przyczyną jest oczywiście mój ukochany kot :(

Nigdy w życiu nie miałam skłonności do depresji albo załamań, zawsze jak Scarlett O'Hara, gdy działo się coś złego, przykrego, smutnego - mówiłam sobie: pomyślę o tym jutro i to zawsze działało. Niestety mój beztroski optymizm pokonuje mój ukochany kotek.

Sra i sika bez opamiętania (tak, bo dość mam eufemizmów z moczykiem i kupeńką), a ja mam coraz większy problem. Nie gotuję od kilku miesięcy - z prostej przyczyny, nie mam jak. Śniadania i kolacje sporządzam sobie w powietrzu. Kuchnia myta całościowo i dokładnie raz dziennie - nie licząc doraźnego sprzątania po każdej produkcji. Mimo wszystko, mimo chowania wszystkich rzeczy - mam psychiczny opór i normalnie się trochę brzydzę.
Nie jestem w stanie zapraszać gości - no chyba, żeby na wódkę, ogórki i herbatę. Bo przygotowanie czegoś bardziej skomplikowanego nie wchodzi w grę - bo jak?
Po burzy mózgów z genialnym TŻ Georginii postanowiliśmy zbudować Draculowi kojec/klatkę. Dwie ściany i podłoga z pcv, pozostałe dwie z przezroczystej pleksi - bo to przecież trzeba będzie myć dokładnie.
Ale jestem załamana - bo jak on będzie w tej klatce żył jak w więzieniu? I zastanawiam się jak to będzie działać? Czy ja go w ten sposób nie zamęczę, nie zadręczę? Z drugiej strony my też musimy jakoś żyć.
Gdyby był innym kotem spróbowałabym z pampersami. Ale pierwszy problem to założenie mu pampersa, drugi to umycie go przy wymianie. Dracul higienicznych zabiegów -przy swojej osobie nie znosi. Poza tym nie wiem, czy przy wielmoczu w ogóle pampers ma sens?
Poza tym koszmarnym faktem, że Dracul jest mega flejtuchem, jest sprawny, w dobrej formie, z apetytem. I ma wszystko dokładnie w dupie, cholerny sybaryta :twisted:
Pierwszy raz w życiu mam huśtawkę nastrojów - od mega doła do optymizmu. Od stwierdzenia, że jestem potworem, do stwierdzenia, że może jednak nie.
W każdym razie opadają mi ręce kompletnie, nie wiem - może macie jakieś pomysły?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon paź 12, 2009 11:33 Re: Moje koty cz. II - czarna rozpacz

:( wspólczuje casico
może pomysł z kojcem nie jest zły
przecież Draculek może pod Waszym nadzorem po domku sobie chodzić
nie musi przeciez w kojcu być cały czas,tylko pod Waszą nieobecność

Warto spróbować przecież,mozę Dracul zniesie ten kojec dobrze :ok:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon paź 12, 2009 11:46 Re: Moje koty cz. II - czarna rozpacz

Kociamko, nie może :( WYpuszczony z kuchni biegnie i siusia w biegu, i nie tylko siusia. Najgorsze jest to, że on przestał kucać przy załatwianiu się. Więc wszystko wydobywa się z niego poziomą trajektorią. Oznacza to np że zasiusia (albo zas...) książki, a to już byłby dramat. Żeby posiedzieć z nim na kolanach zakładam dres, układam na sobie podkład higieniczny i dopiero Dracul. Leżąc bowiem na kolanach sika i tylko się odsuwa później z mokrego.
To jest coś nieprawdopodobnego. Czytając opis ktoś mógłby wysnuć błędny wniosek, że to kot, który w ciężkiej chorobie utracił kontakt z rzeczywistościa, a tak nie jest. Tlko w spawie higieny zupełnie mu puściły hamulce - co ciekawe, on sam jest czysty i myje się z lubością 8O

Spróbujemy z tym kojcem, oczywiście, że spróbujemy, nie zmienia to faktu, że czuję się jak potwór.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości