Nie chce mi się opisywać wszystkich wydarzeń i przygód z wczorajszego wieczora,
bo wyszłoby pół książki. Powiem krótko.
ŚNIEŻKA W NOWYM DOMKUZostawiłam ją.
Po drodze obiecywałam ze łzami w oczach, że jeśli coś nie tak,
to nie zostawię, zabiorę i będzie miała u mnie dożywocie.
Dziewczynka dostała sutą wyprawkę,
czyli wszystko co młoda dama powinna wnieść w posagu.
Nowa opiekunka jest przemiłą, wykształconą i ładną staruszką (l. 85),
marzącą o czyjej obecności, o kimś, do czego można się ze wzajemnością przytulić.
Pani powiedziała:
"
Bałam się, że już mi nikt zwierzątka nie powierzy, bo ja stara.
Tak się cieszę, że kotka też - będziemy się razem starzeć"Cholera, popłakałam się ze wzruszenia.
Śnieżka po obejściu całego mieszkanka, co zajęło jej 5 minut,
spokojnie podeszła do mnie, popatrzyła tymi swoimi mądrymi oczętami, zamruczała,
po czym poszła do Pani i ocierając się o nogi poprosiła o długie głaskanie.
Potem spokojnie leżała pomiędzy nami.

Zasiedziałam się, długo rozmawiałyśmy (aparat słuchowy trochę szwankował), nie zdążyłam na policję. Ale bogatsza o wiele doświadczeń zabezpieczyłam się na ostateczną ewentualność. Jeśli koteczka przeżyje swoją Panią, dowiem się o tym natychmiast i wówczas na pewno wróci do mnie. Będę obie panie regularnie odwiedzać. W zimie TŻ zrobi zabezpieczenie okna i balkonu, aby wiosną mogły bezpiecznie korzystać ze świeżego powietrza. Będę też przywozić Śnieżce odpowiednią mieszankę dobrych chrupeczek. Cieszę się, że będziemy w stałym kontakcie.
Tylko w mojej sypialni zrobiło się strasznie pusto
Pewnie jeszcze dziś zasiedlę ją maleńkim herpesem.
To jednak będzie już zupełnie inna, nowa historia, oddzielnie pisana.