nie moglam wczesniej wiele napisac bo musiałam wyjść z domu.Wię przepraszam wszystkich!!!
Domek dzwonił przed chwila i Jasio ok.barankuje,podjadł i zwiedził całe mieszkanie. Zwymiotował w czasie podrózy ale Rodzina nie przejęła sietym za bardzo. Daszek schował sie za wersalką .Płakał bardzo w czasie podrózy.Wizyte Jasia w wersalce ofukał. Jak sie zaniepokoilam,że może zleje sie ,to usłyszałam,że nie powinnam sie zamartwiać bo świat się nie zawali z tego powodu. Jutro ma pani zwolnic się z pracy by koty długo same nie były. Ale Daszkowi to chyba bedzie potrzebne-to siedzenie samemu!
A teraz musze Was przeprosic,że wczesniej nic nie wspomniałam o ewentualnej adopcji.Ale pomyslałam sobie,że tyle razy mialysmy nadziejei i znów nie wyjdzie to szkoda tego czasu i nerwów. No i nie chciałam zapeszyć.
Domek jest z W-wy. Białołeka,bloki.Maja 7 letnia dziewczynke.Corcia od urodzenia była chowana z kotem, który 2 tygodnie temu odszedł na raka.Znajdka była u nich 10lat. Pani trafiłą na ogłoszenie Daszka,który podobno przypomina bardzo zmarła kotke. A od Daszka doszli do Jasia. I tu córka podobno powiedziała,że przyjacól nie rozdziela sie, a że marzyli o 2 zaprzyjaźnionych kotach -to zadzwonili. Dzis przyjechali prosto z odwiedzin u rodziny w Radomiu do chłopaków. Strasznie mili sie okazali i nie przejęli sie ew.chorobami,wybrykami kociastych.Posiedzieli, pogadali i przywieźli mnóstwo prezentów dla reszty zwierza. Jaś bezstresowo sam zapakował się w torbe.Daszek po pokazie pt.jaki jestem miziaty i sliniacy dał sie z lekkimi oporami zapakowac do kontenerka. Reszte juz znacie.Jestesmy zaproszeni na wizyte poadopcyjna.
A teraz kciuki za uparciucha poprosze.
wogle byli zdziwieni,że takie duże (i grube

)koty chodza po świecie
