Dzisiaj się tak trochę opieprzam..

od jakiegoś czasu jestem przeziębiona (już nawet nie pamiętam, od kiedy, ale ostatnie przemarznięcie jak w drodze do Radzionkowa parę dni temu autobus miał opóźnienie, zwiał ten, na który miałam się przesiąść, i czekałam prawie godzinę na odsłoniętym terenie gdzie wiało, padał śnieg, i było delikatnie mówiąc paskudnie... na pewno mi nie pomogło...)
dzisiaj nie pojechałam na akcję

mam zamiar w końcu się choć trochę podkurować, żeby nie zaczynać pracy widocznie chora, a czuję się dzisiaj gorzej niż wczoraj... tzn poza katarem, kichaniem, itp (co przy stałej, dość wysokiej temperaturze nie jest tak dokuczliwe...) mam spuchnięte oczy, które w dodatku łzawią...
wzięłam polopirynę, herbatka z miodem i rumem (cytryna się skończyła

a do sklepu dzisiaj nie pójdę...), jakieś witaminki...
Plus z tego taki, że doprowadzę trochę mieszkanie do stanu używalności (co byłoby bardzo wskazane, bo wczoraj nawet nie odkurzyłam, a dwa dni bez odkurzania przy mojej bandzie...), trochę zrobię coś z sobą - porządek z paznokciami, jakaś maseczka na twarz, itp...

i przede wszystkim muszę iść wcześnie spać... po kilku dniach przywyknę do wstawania ok 5:30, ale pierwsze dni będą ciężkie.. - teraz wstaję po 6, ale często się jeszcze kładę na godzinkę (solidarność - mama wstaje ok 6:10... + sprzątnięcie kuwety, śniadanie kotów, itp...)... teraz będę ok 6:40 wychodzić z domu... no, chyba że znajdę lepsze połączenie, itp. ale to się okaże..

Wypadałoby jeszcze zrobić porządek z butami, bo przekładkę w szafie zrobiłam parę dni temu
