Kwaśniewska to kochana kotka. Dużo przeżyła na podwórku. Zanim ją wysterylizowałam mordowano tam kolejne mioty jej kociąt, przeganiano ją zamykając kolejne piwnice. Od lat dokarmiała ją moja sąsiadka i dwie starsze panie, jednak nikt wcześniej nie pomyślał, żeby zakończyć to pasmo nieszczęść. Jak doszło do otwartej wojny miedzy zarządcą kamienicy i osobami, które dokarmiały koty Kwaśniewskich zamknęłyśmy najpierw w pracowni. Tam się okazało, że Kwaśniewska wcale nie chętnie wychodzi już na podwórko i jest całkiem fajnym kotem domowym

Kwaśniewski też chętnie przebywał w pomieszczeniu, dał się leczyć, bo w ostatnich dniach na wolności złapał katar i miał świerzba w uszach. Kwaśniewskiej na stare lata naprawdę należy się domek, a i jej syn Kwaśniewski w towarzystwie mniejszej ilości kotów lub jako jedynak na pewno okazał by sie kolanowym kotem. Strasznie mi go żal, on dopóki nie znalazł się w azylu ufał ludziom. W azylu boi się takiej ilości kotów i kompletnie zamknął się w sobie. Teraz to juz ucieka przed wszystkimi
