Zeby nie było za prosto, Charlie znów poczuł się lepiej, to znaczy nie wywraca się, BARDZO domaga sie jedzenia (bardzo chce jeść i bardzo mu wszystko z pyska wypada, jest karmiony ręcznie, trzeba uważać na palce, bo chyba wymyślił sobie, że im łapczywiej chwyci, tym większa szansa, że nie wypadnie

).
Wczoraj po raz pierwszy wszedł mi na kolana (nie dość, że sie przemieścił, to jeszcze sie położył

). Pilnuję, że by pił, ale wczoraj nie wysikał się wcale. Mogę mu podać furosemid, ale uzgodnię to jeszcze z wetką.
Ja go moge obserwować, ale właśnie od dłuższego czasu go obserwuję i jest albo tak sobie, albo gorzej. Jak sobie przypominam jego początki u mnie, to chodził po schodach, wskakiwał na fotele, lubił sie wygrzewać na słońcu na tarasie.
Od 19 sierpnia nie opuścił lazienki (nie licząc sporadycznych "wycieczek" na dywanik przed łazienką, gdy był już bardzo głodny). W piątek będzie go jeszcze oglądała osoba, szukająca zaginionego kota, ale poza tym , że czarny stary pers, to nic się nie zgadza
