Dziś Milusia spędzi u mnie ostatnią noc - jutro jedzie do swojego nowego domu

Cieszę się, ale jednocześnie mi trochę smutno. Jest u mnie 10 dni - to niewiele, ale wystarczająco, aby polubić tego miłego kotka. Kotka, który na sam widok podchodzącego do niej człowieka wstaje, mruczy i domaga się głaskania

Milusia wydaje mi się trochę grubsza, niż 10 dni temu - u mnie dużo jadła i długo spała, odsypiając stresy życia działkowego i operacji. Znalazła sobie miejsce na szafce pod wieszakami - stamtąd, nieco ukryta pod kurtkami miała widok na całe mieszkanie.
Dzisiaj, przedostatniego dnia, który u mnie spędza, niemal zaakceptował ją mój kocur. Co prawda nadal na nią syczy i mruczy, ale jakby bez przekonania i tylko "z obowiązku" stałego rezydenta. Było tak dziś po południu, kiedy oba koty siedziały na szafkach po dwóch stronach korytarza, a ja towarzyszyłam im, obserwując i głaskając oba na zmianę. Myślę, że jeszcze kilka dni, i mój kocur zaakceptował by Milusię.
Ale mimo wszystko cieszę się, że kotka będzie miała dom tylko dla siebie.
Trzymam kciuki za szybką aklimatyzację w nowym miejscu
