Witamy cioteczki

.
Dziękujemy za słowa wsparcia i wszystkie kciuki - bardzo się przydały i zrobiły swoje jak widać

.
Trusio, jak na tak poważny zabieg, czuje sie całkiem nieźle. Dużo odpoczywa, śpi (no bo co ma robić w klatce), z apetytem je, robi ładne kupy, trochę bawi się myszką, no, ale generalnie nudzi się jak mops. Wyrywa się do wychodzenia, ale wypuszczenie go z klatki kończy się na tym, że kolega próbuje się zachowywać jak dotychczas tj. biegać i wskakiwać gdzie się da. Nie, nie, nie, mowy nie ma!
Bardzo się obawiałam tego, co będzie po operacji, zamartwiałam się, że będzie cierpiący przez wiele dni itp., itd. A tymczasem (tfu, tfu) kocio czuje się nadspodziewanie dobrze. Pan dr Krzysztof Zdeb i towarzyszący mu przy operacji dr Łukasz Krysa spisali się doskonale

.
http://www.wetmarysin.pl/doctors/index.
TŻ (który podobnie jak ja miał różne mega-stresy przedoperacyjne) niemal przez dwie doby po przyjeździe Trusia prawie non-stop leżał pod klatką powtarzając w kółko: "świetna robota, spisali się chłopaki, świetna robota"

i gapiąc się na kociastego, który:
- oddycha spokojnie klatką piersiową i brzuszkiem, a nie jak dotychczas szybko i "męcząco" górą płuc
- wcina z apetytem
- leży sobie wygodnie wyciągnięty na boku, albo i momentami nawet z kołami do góry
- od czasu do czasu miętosi myszkę.
Kocio dostaje antybiotyk i leki przeciwbólowe.
W lecznicy po operacji przeciwbólowo dostał Metacam (i chyba lek zrobił swoje, bo na bardzo cierpiącego nie wyglądał i apetyt miał jak smok

- to Ingusia odpowiedź na Twoje pytanie), a Ewa z kolei daje mu Tolfedynę.
Madziu, dziękuję Ci bardzo za chęć pomocy
, jakoś się finansowo ogarnęliśmy na razie. Pozostałe wydatki (tj. kontrolne badani krwi, kontrolne zdjęcia rtg, doszczepienie i za jakiś czas kastracja) rozłożą nam się w czasie, więc już nie będzie problemu.