Wczoraj w ramach odstresowania zrobiłam sobie powrót do przeszłości. Koncert dwóch zaprzyjaźnionych kapel punkowych. Stado znajomych sprzed 25 lat. O dziwo - dziewczyny rozpoznawałam od razu, a faceci się jednak zestarzeli.

Dla kontrastu, na zakończenie wieczoru wylądowałam w klubie, w którym zwykle bawi się mój syn, na kolejnym koncercie - w sumie to też było, jak powrót do przeszłości, bo kibel w tym klubie wyglądał wypisz-wymaluj, jak ten z Od-Nowy sprzed 25 lat. Nawet nieśmiertelny napis `gupi kaowiec` też zdobił ścianę.
Niestety, poranek powitał mnie kiepskimi wieściami.
Pajączek u Iwci ma FIP-a.
Zachowanie Naniny nie było objawem oswajania. Dziś zauważyłam przyspieszony oddech. Kiedy ją pogłaskałam stwierdziłam, że schudła. Nie pojadę jutro do szkoły - pojadę z Nani do Doc, już umówiłam wizytę [dziś Doc ma wolne]. Biedny czarny wypłosz na pewno się zestresuje strasznie.
Forty je ładnie, ale słabnie.