Ryfcik jak zwykle był głodny, Fredzia wyszła z budki na parapet, Bert biegał, skakał, i przytulał się, a Oczko siedział w drapaku. Bert z Ryfką nawet w ten dzień ostatni wspólny nie szczędzili sobie czułości - Ryfa lżyła go słowy brzydkiemi, a Bert krzywo na nią patrzył, skrzeczał i nie przepuścił w drzwiach. Oczko się rozmruczało głośno i ugniatało, Fredzia spokojnie dała się wygłaskać.
Zrobiłam im trochę zdjęć, których nie omieszkam wkleić, bo Bercik był dziś mistrzem głupich min.
Solangelica, mnie też b. miło

Moje własne kocię znowu wycięło mi numer z wynikami, kiedyś go uduszę...
Zadzwoniła dziś też do mnie pani w sprawie kotów przy domu opieki na Wielickiej - 4 dzikie smarki 2-3 miesięczne, ich mamusia (już ciachnięta) i jeszcze jeden kot, kocur prawdopodobnie. Na jednego malucha jest chętny, potrzebuje tylko pomocy w łapaniu (to nie problem), a reszta? Czy można im jakoś pomóc? Dyrekcja podobno sobie ich mocno nie życzy (pacjenci dokarmiają), więc nie wiem, czy budki na zimę wchodzą w grę.