Atka pisze:Tak sobie teoretyzuję
Groteskowo się robi.
To ja też spróbuję.
Sytuacja pierwsza: Przyjeżdżam z częścią zgłoszonego miotu, bo nowy właściciel trzeciego kociaka rozkichał się i musiał z gorączką zostać w domu. Wchodzę z dwoma kociakiami, bo przecież nie mam co z nimi zrobić, a w samochodzie przecież kociąt nie zostawię.... Ale i też się nie przejmuję za bardzo, bo przecież do domu mam 70 km i po moim telefonie za 1,5 godziny przyjedzie ciotka z pozostawioną dwójką kociaków z tego miotu, które nie były planowane do pokazania, ale skoro nie ma pełnej trójki, to pokaże te. Przechodzą kontrolę weterynaryjną, są zdrowe, wesoło skaczą za piórkiem w klatce.
Sytuacja druga: Przyjeżdżam z trójką kociąt, przechodzę kontrole weterynaryjną, a już przy ocenach koloru przed klatką przestepuje z nogi na nogę klient i prosi mnie na wszystko, by odebrać kociaka już, teraz. Daję mu wybrańca i przynoszę z samochodu kolejne trzy kociaki pod pazuchą, bo skoro takie zainteresowanie, to niech siedzą z rodzeństwem i przykłuwają uwagę. Do oceny i tak się nie zgłoszę, bo po co?
Sytuacja trzecia: Kurcze, znowu sprzedałam za dużo kociaków ze zgłoszonego miotu! Został mi w klatce ostatni. Wyślę TŻta do chałupy, niech przyniesie te dwumiesięczne w koszyku na zakupy, może też pójdą. A ludzie się nie poznają i tak.
Sytuacja czwarta: Zgłosiłam na wystawę miot T, a zostały mi tylko dwa kociaki. Hm... W opisie wystawy stoi jak byk, że muszę wystawić conajmniej trzy. A tam! Biorę te młodsze, powiem że są po biegunce, albo że miot taki nierówny wyszedł, może też się sprzedadzą.