No właśnie, że nie, bo kierowca zrobił tylko jeden postój w Nidzicy, 5-minutowy

i czasu na łapanie burasów nie było, widziałam tylko jakiegoś biało-czarnego, ale na farbowanie czasu nie było
Ja byłam ostro zdziwiona, bo na miejscu u Joasi Kiwi pozwliła mi się rozebrać z szelek i pogłaskać, nawet uszu na mnie nie położyła... i ręce mam całe... przysięgam
A jak mi Joasia dzisiaj oznajmiła, że wzięła Kiwi z klatki na ręcę i zaniosła do sypialni, to chciało mi się zapytać: "I żyjesz?

Joasia też jest nieco zdziwiona, bo ja jej o Kiwi napowiadałam horrorów, a ona dostała miłą mruczącą kotkę, tyle źe wystraszoną....
Wygląda na to, że jak ma kociego wroga, to woli się z ludziem trzymac...