U mnie wreszcie trochę powiało optymizmem - nie jest to jeszcze niestety ozdrowienie mojej niepełnosprawnej, ale są widoczne zmiany - na lepsze

Pukunia i lepiej się czuje, i zdrowotnie też odzyskała sporo utraconych już rzeczy. Apetyt ma wilczy (te zastrzyki chyba mają coś wspólnego ze sterydami), ale i chęć do zycia odzyskała w całej pełni

Chodzi - na sztywnych ale chodzi ! - nie tylko do kuwetki (michę w ostatnim czasie trzeba było jej juz donosic), ale w ogóle przechadza sie po domu, chodzi za człowiekiem z pokoju do pokoju, nawet wspina sie znów na kanapy

Ostatnio żyła wyłącznie w parterze, dzisiaj nawet na stól się wdrapała (z kanapy oczywiście). Mozolnie idzie jej zdobywanie pięter bo właściwie wspina się na przednich łapach, tylne nie bardzo jej pomagają. Prawdę mówiąc gdyby miał pozostać ten stan - ale juz bez pogorszeń - też bym była szczęśliwa.
Wczoraj pierwszy raz robiłam zastrzyk - w sumie zadna filozofia a tak się obawiałąm czy dam radę

Niezbyt fachowo mi poszło, Puki sie obraziła tak że nawet sie zastanawiałam czy nie zemści sie jakoś konkretniej (patrzyła z wyraźną chęcią mordu w oczach) - nie wiem jak będzie dzisiaj...

To bardzo nerwowe zwierzę
