Potwierdzam
FRODO JEST JUŻ W DOMU!
Postaram się napisać w miarę składnie jak to było, choć padam na pysk z niewyspania...
Ja sama w ciągu dnia nawoływałam kota (bez odzewu oczywiście

) i obkleiłam okolicę dużymi kolorowymi plakatami ze zdjęciem uciekiniera. Zapukałam do każdego domu na naszej ulicy - pokazywałam fotkę Frodo i podawałam swój telefon. Muszę przyznać, że generalnie ludzie bardzo życzliwie podeszli do sprawy (może to moje uryczane oczy tak na nich działały

). Za dnia przedzierałam się też przez zarośla, które są w okolicy - w nocy nie dałabym rady tak zgrabnie przesadzać płotów i skutecznie buszować w krzorach

.
Razem z Michałem szukaliśmy dziada intensywnie od zmroku, czyli tak jakoś od godz. 18. Mniej więcej co godzina - obchód okolicy. Nawoływałam ja, bo na działce Frodo zawsze przychodzi wyłącznie moje wołanie (w końcu to mój pieszczoszek

). Michał świecił latarką i wspierał słowem, bo miałam psychiczne góry i doły podczas tego szukania... Pogoda na takie działanie trafiła się paskudna - lało i wiało jak diabli

Koło północy poddaliśmy się... Postanowiliśmy ponowić poszukiwania nad ranem.
Michał zasnął kamiennym snem, ale ja oczywiście nie mogłam

. Koło 2. w nocy ubrałam się po cichutku, wzięłam w garść latarkę i chrupki w miseczce, po czym ruszyłam sama na poszukiwania. Znów obeszłam wolniutko teren wołając, nasłuchując i potrząsając miską z karmą. Deszcz już nie padał i było naprawdę cicho. Obchód zrobiłam dwa razy i nic... Pełna rezygnacji usiadłam na ławce przed domem. Nie umiem opisać jaką bezsilność czułam...
I nagle - cichutki miauk! Zaczęłam znów nawoływać. Znów kochany głosik! Pomalutku zlokalizowałam dziada w stercie rupieci na posesji sąsiada. Nie mogłam się na nią dostać, bo furtka była zamknięta. Ale on już do mnie szedł

. Miauczał i zbliżał się

. Wlazł na płot i nieporadnie lazł po nim do mnie. Wiedziałam, że bardzo chce się do mnie dostać i modliłam się, żeby nic go nie spłoszyło. Gdy był już blisko, złapałam go za kark i zamiast strzepać rudą dupę na kwaśne jabłko, prawie zadusiłam w objęciach
Tyle środowej opowieści
Dziękuję za kciuki, smsy, martwienie się razem ze mną. To bardzo, bardzo pomaga w takich sytuacjach! Jesteście kochane dziewczyny i ty jeden podczytujący chłopaku też
