Kasia, nie masz powodu do wyrzutow sumienia! Gdybys wiedziala na 100%, ze maly jest chory na cos, ze moze zarazac, a mimo wszystko nie zrobilabys kwarantanny, to wtedy bys mogla miec do siebie pretensje. Natomiast nie moglas wiedziec na pewno, ze cos jest lub nie jest!
Rozumiem Bazylka i Was.
Pamietam, jak u forumowej Justy&Zwierzaki odszedl na FIP-a mlody, ok.7-8 miesieczny kociak. Miziak wielki, ktory przez KK stracil oko. Walczyl do konca, Justa z wetka tez. Na pewno u niej tego nie zlapal, a mimo to kwarantanny nie robila. Byla tez koteczka Tryni, ktora bardzo Milusia kochala. Slodka rasistka, ktora niecierpiala czarnych kotow, ale krowka Milusia pokochala jak syna, tak go traktowala, jakby naprawde nim byl! Pamietam, jak jeszcze dzien przed jego smiercia (to bylo w nowy rok), podawalysmy Milemu kroplowke. Wiedzialysmy, ze odchodzi, bo zwykle byl nieziemsko towarzyskim miziakiem, a tym razem chcial byc sam! Tryni siedziala na tapczanie, spojrzala na mnie (trzymalam Milego na kolanach) z takim zalem, wyrzutem, jakby mowila: "Co robicie mojemu Milusiowi?! Ratujcie go, blagam, ratujcie mojego syneczka!". Mili odszedl na nastepny dzien, a Tryni obrazila sie na Justyne, przez tydzien wogole nie pozwalala sie jej do siebie zblizyc, a to kicia towarzyska! Innych tez trzymala na dystans, mnie szczegolnie... Mam wrazenie, ze reszta tymczasow Justy ja nie obchodzila. Tolerowala ich, bo musiala z nimi mieszkac. Ale Milus... Calym sercem go kochala! Widzialam bol, rozpacz i smutek wymalowany na jej przeslicznym pyszczku. Ja moze Milego widzialam 2 razy w zyciu, ale od razu go pokochalam. Dlatego wiem, co czula Trynieczka. Ja tez nie moglam tego przebolec. Wtedy Justa podeslala mi ten wiersz wlasnie, ktory zacytowala ASK@. (autorstwa F.J. Klimka). To mi pomoglo sie pozbierac.
Co do rady weta... moze warto sie do niej dostosowac? Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi mowia, zeby maly zostal z wami...
Caluski dla Bazylka i Cyrylka :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
PS.Tryniusia mruczy w nowym domku. Jestem pewna, ze Milus czuwa nad nia, i na pewno maczal lapki w tym, zeby wlasnie do tego domku trafila. W podziece za troskliwa, matczyna opieke
