Pirat widac coraz silniejszy. Wczoraj przetrzymałam go z jedzeniem do 21:30, bo miałąm wizytę przedadopcyjną u Einsteina, Edisona i Newtona. Zajęłam go mięskiem. Niestety podstep z zastrzykami już sie nie sprawdza. Wczoraj latał ze strzykawką w tyłku po kuchni. Obrażony na cały świat! Znowu jeden zastrzyk na straty. Dzisiaj idę do weta po tabletki. Drugi podałam bez problemu. Chyba boli go ten antybiotyk. Wczoraj zaliczył miskę mięsa i mizianki. Wstaję teraz o 5:30 jeśli nie musze jechać do Fundacji, bo Pirat czeka na mizianki. Przez niego w autobusie dzisiaj mało nie wyrżnełam bo sobie zaspałam

WSTYD!
Dzisiaj z rana mizianki, miseczka mięska i zostawiłam mu saszetkę KiteKata na później. Jakie tam później. Wszystko zjadł! Chciałam go zwazyć, ale moja super waga nie waży nic poniżej 5 kg i d...a. Zważę go jutro u weta.
Zadzwoniłam wczoraj do weterynarza z prośbą, żeby nam zaklepał termin i mówię, że był przyjmowany w zeszła środę z podejrzeniem FIP. Na to mądra Pani z recepcji:
-"ale on nie ma FIP bo wynik był negatywny"
Pytam więc grzecznie
-"a Pani jest lekarzem, że może Pani w 100% powiedzieć, że kot nie ma FIP-a, poza tym ma obustronne zapalenie płuc i nie moze czekać jak ostatnio 3 h w poczekalni"
Na to mądra Pani recepcjonistka
-"to my drzwi zamkniemy"
Nic więcej nie powiem bo by się k.. i ch... i inne jeszcze sypały. Nic nie zrobię, o ile dostanę się do lekarza znowu po 3 h czekania to go poproszę, żeby pwoiedział tej p... z recepcji, że ma Pirata traktowac inaczej. Znowu będzie 10 lekarzy prowadzących zamiast jednego, który zna przypadek od poczatku do końca.