» Pon gru 14, 2009 16:25
Re: Maybach, Topik i Taurus cz. II
O TOPIKU I ZAWALE Z HAPPY ENDEM
Wracam do domu objuczona zakupami. Stawiam torby na schodzach, otwieram drzwi, wstawiam do domu te trzymane w ręku, zdejmuję buty, wstawiam torby za schodów, zamykam drzwi. Wieszam płaszcz do szafy, przenoszę zakupy do kuchni i od razu biorę się za krojenie piersi kurczaka, by poleżaly chwilę przyprawione przed smażeniem. Oganiam siĘ od kocich łap, które usiłują mi wyciągać kawałki z deski i... zaraz, czemu tak mało tych łapek?! Gdzie te siwe?! Wołam Topisia na extra przekąskę, ale nie przychodzi. Pewnie zamknęłam go w szafie, wieszając płaszcz. Otwieram szafę. NIE MA TOPIKA!!!! Rzucam okiem na duży pokój - nie ma go. Rany! Na pewno wyskoczył na klatkę schodową, gdy wkładałam torby. Wychodzę, wołam, nic. Schodzę w dól, nic. Idę do góry, a tam otwarte drzwi do remontowanego własnie 3-pokojowego mieszkania. Sąsiad Topika nie widział, ale pozwala szukać. A tam stosy materiałów budowlanych, piramidy mebli. Jak ten tchórz tam wlazl, to się naszukam. Po jakimś czasie przytomnieję - podłoga cała zasypana cementem, a ani śladu kocich łapek, toż nie przefrunął. Okazało się, że sąsiad przed chwilką był w piwnicy, więc dalej w dół, pewnie tam jest. Brak światła, piwnica łączy się z tymi z sąsiedniej klatki, pralnia, pomieszczenia społdzielni. Chodzę na czworakach, zaglądam pod niezliczone drzwi, wołam - ani śladu. W stanie przedzawałowym wylatuję na dwór. Dzieci mówią, że jakiś szary kotek był rano koło sklepu, pouczają mnie, by wydrukować zdjęcie i tak szukać!. Wracam się ubrać, by szukać dalej przed blokiem, ale jeszcze raz przeglądam mieszkanie, w garnkach, lodówce, za półkami, w tapczanach, na szafach, w pralce, w toalecie. Stukam suchą karmą i znów przybiegają tylko dwa koty! Łzy same mi lecą, ręce się trzęsą, więc przysiadam na moment w kuchni i coś słyszę w dużym pokoju. Skradam się na paluszkach, bo może się przetraszył i dlatego nie wychodzi - nic. Zaczajam się w przedpokoju i znów jakiś szelest. Nie przesłyszałam się, bo Maybe skrada się do pokoju, on tez usłyszał coś dziwnego, wyraźnie mi to mówi całym ciałem. Wołam - nic. Sprawdzam w poszwie, w środku poduszek, za książkami, w antycznej wazie, która zawsze stoi zakryta, w końcu w szufladach. W ostatniej, na samym dole leży sobie zaspany Topik. Wyjmowałam z niej przed południem spodnie i zamykałam ją stopą, jak zwykle, bez nachylania się. Diabelec musiał tam wtedy wejść. Zrobił sobie gniazdko z brązowych sztruksowych spodni, okłaczył je na amen, ale to nic. JEST!!!! W domu wygląda jak po przejściu tornada, wyrzuciłam ciuchy z półek, zapasy z szafek, balachy z piekarnika, rozbebeszyłam pościel, ale to nic - JEST!!!