sara pisze:Diagnoza lekarza brzmi - schizofrenia inaczej zwana dzikość wtórna, którą ma jeden na 200 kotów.
A tak to nazwał w pełni... Może i istnieje gdzieś taki "skrót myślowy", niemniej prościej byłoby (zapewne) powiedzieć, że chodzić może o atawistyczną "odrazę do człowieka", którą (trafnie albo i nie) przypisuje się wielu gatunkom dzikich zwierząt - dających się wprawdzie oswoić w młodości, ale np. nie zakładających nigdy gniazd w pobliżu ludzkich siedzib ani nie szukających, nawet w potrzebie, kontaktu z człowiekiem. Koty w swych pradziejach ewolucyjnych też mogły być takie, więc pojawienie się podobnej cechy u jednego na kilkaset jest prawdopodobne - zresztą, kilka razy zetknąłem się z kociastymi (albo realacjami o nich), które po prostu nie chciały dać się oswoić (mimo młodego wieku i braku negatywnych doświadczeń z kontaktów z ludźmi).
Co miałoby to mieć wspólnego ze schizofrenią, trudno orzec - to schorzenie polegające na braku zakotwiczenia postrzegania w stałych (społecznych i fizykalnych) punktach odniesienia. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że podobne zespoły zdarzają się u zwierząt - ale również nie rozumiem, jak można by ustalić cokolwiek po godzinnej obserwacji.