wczoraj mała łypała na mnie zza trzeciej powieki
padło magiczne słowo "herpes"
i z rana zapakowana w kontenerek, choć monco protestowała, pojechała ze mną do lecznicy
niestety nie było naszej pani wet, więc za potwierdzenie diagnozy zapłaciłam 60 zł

i zakraplamy
mała ma się ok, nawet bardziej niż ok, dziś próbowała rano się wykąpać w fontannie do picia dla kotów

Marcel patrzy spode łba na mnie i widzę w jego oczach "oszalałaś... chomika przyniosłaś... nawet nie da sie z tym pobawić..."
a mała szmyra po mieszkaniu myszkami
biega z łomotem
zwiedza najciemniejsze zakamarki
próbuje własnych sił na drapaku...
wczoraj obcięłam wszystkie pazury temu gnojkowi, bo wspinanie się po nogach to jej ulubiona zabawa...
i jak bidak próbowała wejść znów, nie mogąc się wczepić pazurkami - tak słodko machała w powietrzu łapkami

(zemsta jest słodka)
ehhh
niech ją ktoś zabierze? proszę? najlepiej do innego małego kotka bo przecież ją ewidentnie roznosi...