Trudna sprawa. Będziemy musieli dosłownie za chwilę zdecydować, gdzie ostatecznie pojadą koty. Czy do Kostrzyna, gdzie znają każdy kąt, ale gdzie nie będą miały według Pani Reginy żadnego schronienia w czasie zimy, a i ludzie tam kotów nie lubią, psami szczują. Czy do Warszawy, w miejsce im całkiem obce, gdzie zsocjalizują się albo nie ze stadem rezydentów, gdzie o ile się przyzwyczają, a nie rozbiegną po Warszawie, będą miały schronienie i ciepły kąt w zimie.
Decyzja, sądzę, należy do Fundacji KOT, ale my wszyscy tutaj powinniśmy pomóc ją podjąć.
Ja zdania nie mam, jest mi smutno, że nie znalazło się miejsce, o jakim wszyscy myśleliśmy.
Nigdy nie miałam do czynienia z dziczkami, nie znam ich obyczajów, nie mam pojęcia o łapaniu, przewożeniu, wypuszczaniu, i o tym, jak koty się wtedy mogą zachować, co jest najgroźniejsze, co najważniejsze.
Dlatego proszę wszystkich, którzy mają takie doświadczenia, którzy byli tu z nami na wątku od samego początku, którym los kostrzyńskich kotów leży na sercu - Kostrzyn czy Warszawa? I dlaczego tak, a dlaczego nie.
Oj, bidule....
