» Pt wrz 18, 2009 17:08
Re: Mój Pięciokot cz.9 Koszmar!!
Jestem. Przyniosłam Kłaczka. Wet znów mnie wq... Ale chyba taka jego uroda - rano była mowa o 100 zetach przy odbiorze kota kwota się podwoiła. Zatkało mnie do tego stopnia że nie spytałam jakim cudem. Do jasnej cholery! Wzięli kota na wyszycie cewki, cos im sie pop... i oddali kota z wyszytym pęcherzem a cewka do "robienia" gdzies w bliżej nieokreślonej przyszłości ("jak się cewka zagoi o ile w ogóle coś z tego będzie" - że sobie pozwolę zacytować pana weta) to jeszcze ze stówki zrobiły się dwie. Nie żebym chciała na kocie oszczędzać, ale w ostatnich trzech dniach zostawiłam u weta 450zł i jeszcze musiałam kupić "jakąś klatkę albo coś" (kolejny cytat), czyli duży plastikowy transporter w tym przypadku bo przez najbliższe dwa tygodnie Kłak ma mieć ograniczoną swobodę poruszania. Chodzi o to zeby nie zagnoił przetoki. Kolejne 80zł. Ja już nie ma skąd pożyczyć nawet, a jutro kolejna wizyta i... kolejna kaska dla pana weta. Po ostatniej zabawie z KK, która kosztowała mnie prawie 7stów i tępieniu pcheł... A swoją drogą... Zakropiłam koty Frontlinem Combo - na 5 kotów to 110zł i jak się okazuje w krzaki bo dzis mi wetka zwróciła uwagę że Kłaczek strasznie zapchlony jest. Szczęka mi opadła bo przecież zakrapiałam kociarnię dwa - trzy tygodnie wstecz i to u tych wetów kupiłam Frontlina. Pamiętała. Niech mi ktoś wytłumaczy jak to możliwe... W zoologicznym dowiedziałam się że ten wet nie dość że chamowaty to jeszcze na kasę idzie i potrafi "ratować" psa z terminalnym rakiem zamiast otwarcie powiedzieć że tu juz ludzka wiedza nie wystarczy. Trafiłam na sępa?? Wiem że jestem skołowana ale zaczyna mi sie kluć coś paskudnego po głowie. Facet wie że stanę na rzęsach żeby leczyć... Ta cewka naprawdę nie nadawała sie pod cewnik, czy...?
