Rano radośnie kicia złapała Magdulka. Respekt. Było trochę po 7, więc boję się myśleć, o której tam poszła łowić
Następnie kić zgubił się za szafą
następnie został spakowany do torby i przekazany mega uszczęśliwionej dorotak.Wiadomo, co dwa wyjce to nie jeden
Potem była gorąca linia - dzielni łowcy Bogusia i Kassja realizowali swoją pasję w Niewodnicy. Proste to nie było - "maluchy" okazały sie być większe i dziksze niż miały być
Dzwoniłyśmy do siebie na zmianę - no bo tak - niby jak duże to raczej na sterylkę i do wypuszczenia. Ale to takie miejsce specyficzne - daleko od innych zabudowań, karmi jeden starszy pan... zimą nie zawsze dojeżdża. a skoro już siedza w klatce to co - wypuścić??Dwa pojechały do Madziak, o dwa ubłagałam brata, kotka do cięcia. Zostały jeszcze 3 młodziaki
jednego ma wziąc pani, która to wynalazła to miejsce.Nietaktowne byłoby wspominać, że pozostały 4 na Ryskiej i 3 na Stołecznej no i mama pingwin i pingwinek u MałgorzataJ???
potem Kassja i Bogusia sobie powoziły - pierwszy pakiet do brata (mój dzielny mąz w międzyczasie wyszarpał klatkę z piwnicy p.Danusi i zawiózł żeby miały gdzie mieszkać). Potem jeszcze drugi pakiet do Madziak...
wieczorem byłam u pakietu 1. Okresliłabym je jako Żelki - siedzą i panikują. Bratu dostał się śliczny biało rudy Galaretek i drugi nieco mniej Galaretowaty czarnulek. Tak 3,5 mca. Oby to się szybko cywilizowało, bo kolejka chętnych nie maleje....
A pchły to ma, oj ma... wczoraj jedną zatłukłam na dywanie, bo już zdążyła przeleźć z niego 
Tylko jeszcze ten drugi, który sie wczoraj nie pokazał zaprząata mi mysli.
;