Teraz trochę więcej wieści.
W nocy Brucek miał kolejny atak. Wydaje mi się, że był dużo krótszy, choć intensywny. Tym razem z gardła Bruca wydobywały się normalne wrzaski (wcześniej były tłumione i przerywane przez skurcze). Wódz trochę czasu dochodził do siebie. Trochę pomiaukuje żałośnie gdy tak leży. Potem dostał leki - wapń, glukozę i inne - i został wyczyszczony mokrą szmatką, bo się posikał, a nawet popuścił odrobinę kału. Później jakoś po cichu zjawił się w nocy i spał na mnie do rana.
Dzisiaj rano, w porozumieniu z lekarzem prowadzącym, Wódz wstąpił do jednoosobowej organizacji zwanej Luminati. Statut jest prosty: łykamy tabletki i dużo śpimy

Napisałem wcześniej, że kiepsko wyglądał. Widać w nim duże zmęczenie, a na dodatek wydawał mi się trochę cieplejszy niż zwykle. W porze śniadania dopominał się otwarcia kuchni. Ale Wódz nie byłby Wodzem, gdyby nie wymyślił jakiejś niespodzianki

Dzisiejsza miała nazwę przeciez-nie-jem-konserwy-z-lekami-swinio-pamietasz? i posypał mi się sprytny plan zmieszania leków z jedzeniem. Brucek zajął się suchym żarciem (Renal) i wzgardził mokrym. Dostał potem wszelkie leki i suplementy, jakie miał przyjąć. Oczywiście był zły. Ale największe niezadowolenie okazał w momencie, gdy dostawał ćwiartkę Luminalu

Potem poszedł spać na Anji.
Ostatnie wydarzenia, wyniki badań i stan Brucka zostały skonsultowane z prowadzącym wetem. Może trochę niedokładnie to napiszę, ale w skrócie jest tak: ostatnie ataki mogły trochę podziałać na zasadzie lawiny i pogorszyć ogólny stan Bruca na tyle, że się nasilają już z różnych przyczyn, nie tylko wapnia i glukozy. Pogarszają one też przyswajanie leków i suplementów, co utrudnia zapanowanie nad sytuacją. Dlatego zapadła decyzja o tymczasowym wprowadzeniu Luminalu dla uspokojenia sytuacji i lekkiego wyciszenia Wodza. Przewidziane dawkowanie to ćwierć tabletki co 12 godzin. Potem będziemy go odstawiać jak poprzednio. Taka dawka leku nie zrobi nam z kota włochatego warzywa, a za to trochę go uspokoi.
Nam też się przyda trochę odpoczynku. W obecnym stresie wystarczy usłyszeć gdzieś małe stuknięcie i już się pędzi sprawdzić, czy to nie Brucek właśnie na coś wpada w panice, bo zaczął się atak. Gdy Misiek gania za Hruptakiem, to zerwanie sie na równe nogi jest pewne jak w banku.
Wciąż uważam, że będzie dobrze. Wiemy coraz więcej i możemy lepiej pomóc. Najpierw musimy jednak opanować sytuację. Zresztą Wódz jest tak wdzięczny za pomoc, że naprawdę warto
