Dopiero po części praktycznej egzaminu jestem. Teoria w sobotę.
Deprecha jesienna mnie dopadła. Boję się o spotkanie Polly z chłopakami. Boję się o finanse. BARDZO. Muszę zrobić Polly badania, muszę profilaktycznie zaaplikować chłopakom lek, muszę szczepić Misia i oddać dług w lecznicy. Boję się, że nie dam rady utrzymać czterech kotów, że pazurkowy biznes się nie rozkręci, że nie znajdę Polly domu.
Szczerze pisząc - kompletnie nie mam zaufania do ludzi, z którymi o kotce rozmawiam. Nie nadaję się do tymczasowania
Nastrój mam minorowy. Wiem, że ludzie mają masę tymczasów, ale ja chyba obracam się w dziwnym środowisku. Ten kto koty lubi, natychmiast funduje im wolność i możliwość wychodzenia. Reszta patrzy na mnie jak na dziwadło.
TŻ milczy jak zaklęty, a ja nie chcę go drażnić rozmowami na ten temat. Boję się, że usłyszę "musisz szukać jej domku, taka była umowa".
