Mam chyba dobre wieści
Pojechałam na śliwkową, żeby zabrać Małego do weta. Z racji tego, że mojego weta dzisiaj nie ma, poszłam do najbliższej lecznicy (nie wiem, czy mogę wymienić nazwę). Po odstaniu swojego w kolejce (Mały był grzeczny jak anioł) przyjęła nas wetka, która robiła mu pierwszy przegląd.
Po opowiedzeniu co i jak, wetka obejrzała Małego dokładnie, po czym on wpakował jej się na kolana
Kot jest zdrowy, dobrze przybiera na wadze i o dziwno nie chciał napastować 2 koteczek, które były w lecznicy w klatce.
Lekarka przejęła się Małym, gdyż okazało się, że dobrze zna domek na śliwkowej i nawet leczy ich koty za pół darmo. Podzwoniła tu i tam i znalazł się DT. Domek odpowiedzialny, wydający koty po dokładnych przesłuchaniach i nie tylko.
Mały jedzie tam w poniedziałek, aktualnie siedzi u mnie za łóżkiem, Faza i Wedel wystraszone, że ojejku
Chyba idzie ku lepszemu.