Pora karmienia jest różna. Zawsze jak im zanoszę jedzenie to się prawie wszystkie odliczają. Dzisiaj, ani wczoraj nie widziałam tej starszej kotki.
Ta młodziutka dalej siedzi u mnie pod blokiem.
Do łapania to one nie mogą nikogo obcego za bardzo widzieć, bo nie przyjdą. Tak było jak Magda przyszła im porobić zdjęcia. Co jakiś czas dopiero wyłaziły ale niepewnie.
Tą buraskę dzisiaj dotykałam po grzbietku, ale widać, że się boi. Jest przyjaźniej nastawiona do człowieka niż ta czarna.
Myślę, że za jakiś czas dałaby mi się już miziać, ale nie chcę ją przyzwyczajać, bo ludzie są jacy są.

A w szczególności ''dzieci''
Co do czasu łapania to ja muszę się dostosować do Tej osoby która będzie mi pomagać. Ona też miała się wywiedzieć o klatkę łapkę, tak jak już pisałam, ewentualnie pożyczę z lecznicy z Łodzi, chyba ze znajdzie się u nas w Pabianicach.
Czekam na telefon od Pani Grażynki-karmicielki.