Kizio pięknieje z dnia na dzień. Błyskawicznie doszedł do siebie po kastracji, pięknie je, zaczynają mu błyszczeć oczka i futerko. Dużo śpi, odsypia chyba zmęczenie życiem na ulicy. Cudnie się myje i bawi, pachnie czyściutkim, najedzonym kotem, a nie śmietnikiem, strachem i brudem, jak jeszcze kilka dni temu... Teraz leży wtulony w mojego męża i obaj czytają. Jutro nowe, aktualne zdjęcia Kizia

.
Patrzę na niego i myślę o tych kotach, które zostały w Międzywodziu. Tuż przed wyjazdem widzieliśmy w Międzyzdrojach rudego, dzikiego kocura - zostawiłam mu kocie chrupki, a kiedy wstał, zobaczyłam, że niemal nie ma ogona, a to co zostało, to krwawy kikut... Dzikusek nie dał się złapać, nie dał sobie pomóc, a my musieliśmy już wracać. Zabralibyśmy go ze sobą, jak Kizia. Zjadł na szczęście chrupki, więc jakoś walczy, ale i tak ciągle mam przed oczami jego obraz. Może ktoś bywa w Międzyzdrojach? Kot był na placu za nowymi blokami, ulica równoległa do ul. Zwycięstwa. Tam podobno żyje kilka dzikusków, ale ten rudy bezogonek jest bardzo charakterystyczny.
Założę osobny wątek, może ktoś do niego dotrze i da się kotu pomóc. Pomogę zdalnie, jak mogę.