Kociaste się lubią, dziś rano przyniosłam sobie Honorcię do łóżka, żeby pomruczała w spokoju, ale mały to zauważył i też przyszedł. Zaczął mruczeć i się wpychać, a Honorata, zamiast na niego naburczeć, zaczęła mu wylizywać łepetynkę (co nie zmienia faktu, że zrobiło mi się przykro, bo zaraz "ustąpiła pola" Cyrylowi i sobie poszła, a ja miałam ochotę poprzebywać z nią, a nie z Cyrylkiem, który już odbył swoją sesję mruczankową ok. 6 rano)
Dziś mam zamiar kupić baterie do aparatu i popstrykać małemu trochę fotek, ale wstawię je dopiero jutro, bo mamy imprezę rodzinną i nie wiem o której wrócimy.
[*]
Może późne popołudnie?
Ech... Komu taka slodka kocia pieknosc?
Tylko pędzelków nie ma księżniczka.
) 
Właśnie wróciliśmy z lecznicy całodobowej. W dzień było jeszcze normalnie, rano mały trochę poszalał, potem spał razem z rezydentami. Niedawno chciałam dać mu jeść, ale ledwie skubnął, nie chciał się bawić, miałczał, jakby coś go bolało, gdy braliśmy go na ręce, ciężko oddychał. Przeraziłam się, że to cos poważnego, na szczęście mój Mąż jest kochany i mimo, że jego zdaniem wystarczyłaby wizyta jutro rano, pojechalismy do weta od razu. Okazało się, że Młody ma 40,6 st.C, świsty nad tchawicą i obrzęk krtani... Dostał synergal , tolfine i coś, czego nie mogę odczytać w książeczce 
, zobaczył, że Duża usiłuje sklecić ogłoszenie i doszedł do wniosku, że trzeba się ratować przed oddaniem 
Teraz są razem.
Ale niestety nie możemy... 
Z nowych umiejętności maludy - uczy się spać z ludziem tzn. kładzie się na nogach i nie ma mowy, żeby się ruszyć 