Aniada pisze:Jest dokładnie tak, jak przewidywał niejaki Sernik - zielonooki małpiszon uwodzi mi męża. Tańcuje wokół niego, ślepkami przewraca, barankuje, a on... Dziewczyny, ja zbieram szczękę z podłogi... TŻ bowiem zakropił kici uszka i oczka!!!![]()
Dokonał niemożliwego! JA, od dwóch lat matka trójki kocich dzieci, nie dałam sobie rady, zaś on - myk, myk, usiątko wywinął w jakiś taki szprytny sposób i chlap - zakropił, jakby nic innego od lat nie robił. Powiedziałam mu, że jak ciotkom o tym napiszę, to zostanie kociarzem roku
No i ja już coraz bardziej nie wiem, co to będzie z tym domkiem. Mówię mu, że Cześ warczył na kocinkę, że boję się ją wypuścić, że nie wyobrażam sobie ich kontaktu i że kicia chyba przesiedzi w kuchni aż do czasu znalezienia jej domku, a TŻ mi na to: "Przesadzasz. Przeżyliśmy wojny angielsko-ruskie (Czesio kontra Mirmił), to i przeżyjemy angielsko-perskie". Tak się zdziwiłam, że aż nie śmiałam zapytać, czy wobec tego zgadza się żyć pod perską okupacją już na zawsze.
Aha - no i gnębi go kwestia czipu kici. Ani wet, ani ja nie możemy mu wytłumaczyć, że porzucona kotka na pewno nie jest zaczipowana. TŻ obawia się, że "ktoś jakoś po czipie do niej dotrze i jak już będzie ładna, to ją będzie chciał zabrać. A tu nie ma, niech spada, niech się buja!".
Widzę, że wszystko zmierza w prawidłowym kierunku..
