Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 09, 2009 9:37 Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Kotkę po wypadku podniosłam tydzień temu z jezdni, w okolicach Zakładu Energetycznego w Konstancinie. Jej wątek tutaj
Kotka dochodzi do siebie. Lada moment będzie sterylizowana. Trzeba coś postanowić co z nią zrobić dalej. Do oswojenia się raczej nie nadaje. Trzeba ją będzie wypuścić tylko GDZIE. W okolicach gdzie prawdopodobnie bytowała nie jest jak widać bezpiecznie. Podjęłam próbę zrobienia tam wywiadu na temat kotów, ale albo tam nikt nic nie wie, albo trafiłam na osobę niechętną, która nie chciała pomóc (pojadę tam raz jeszcze).
Z kolei plan wypuszczenia kotki w inne miejsce, do istniejącego stada na starych Bielanach poddała Joshua_ada i na początku ten pomysł bardzo mi się spodobał. Teraz im więcej o tym myślę mam coraz większy mętlik w głowie, coraz więcej niepewności :( Bo może się zdarzyć tak, że kotki stado nie przyjmie, przegoni, kotka sama nie będzie chciała tam być, będzie usiłowała wracać (przez całą Warszawę :strach: ), bo o takich przypadkach słyszałam (koty z Cybernetyki po wykastrowaniu wypuszczone na Wyścigach wróciły na "stare śmiecie"). Znajdzie się w obcym miejscu bez jakiegokolwiek oparcia :evil: Będzie narażona na o wiele więcej niebezpieczeństw niż jezdnia w jej terenie. Nie wiem.
Napiszcie, proszę czy wypuszczaliście koty w inny teren i czy znane są dalsze losy tych kotów, czy może jest jakiś wypracowany scenariusz jak to zrobić.
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro wrz 09, 2009 10:05 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

wypuszczałam dzikie koty porzucone w lecznicy u nas na działkach.
Z 4 widywałam potem trzy w dobrym stanie i dogadujące się z innymi kotami. no ale to spory teren i łatwo było im się mijac z innymi kotami.
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Śro wrz 09, 2009 12:55 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Dzięki :D Ktoś jeszcze coś dorzuci :?: :?: :?:
Mam nowe wieści, które być może pomogą mi zdecydować o dalszym losie Gryzeldy, ale na razie nie napiszę :wink: Poczekam może na inne wypowiedzi :roll:
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro wrz 09, 2009 13:11 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Aaa jeszcze jedną wypuściłam, tez na działkach, a zeby nie w to samo miejsce, to sporo dalej, jak mi się wydawało z dala od większych grup kotów. To zima była więc ogólne mało osób karmiących na działkach i miałam stracha czy da radę... Kotka zmigrowała do najbliższego punktu karmienia. Widziałam jak ją podrostki akceptowały przy misce, choć sama kotka raczej niepewna była.
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Czw wrz 10, 2009 10:18 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Oj, ja w dziczkach zupełnie nie kumata. Ale zwołam tu ciotkę, co takie dokarmia i sterylizuje na kopalni :D .
Obrazek

psiama

Avatar użytkownika
 
Posty: 11413
Od: Czw maja 07, 2009 13:19
Lokalizacja: Katowice/ Chorzów

Post » Czw wrz 10, 2009 12:09 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Są dwa problemy:

1) Kota nie zaakceptują inne
2) Kot wróci sam na "stare śmiecie"

Jeżeli to faktycznie takie fajne miejsce kontrolowane przez ludzi, to można to właśnie zrobić w sposób "kontrolowany".
Jeżeli była by możliwość przetrzymania kotki przez jakiś czas w nowym miejscu i karmienia, to na pewno byłaby większa szansa, że nie będize chciała się przeprowadzać na stare śmieci. Może można ją w kaltce pod balkonem przetrzymać albo w piwnicy z oknem?

Co do drugiego problemu, u mnie na kopalni koty nie akceptują nowych, ale nie jest to przeganianie, a raczej warczenie lub pacnięcie łapą, gdy "Nowy" chce zjeść coś z miski kota, który właśnie je. Nie ma walk, a jeżeli "Nowy" je z drugiej miski i nikomu nie zabiera to go zostawiają w spokoju. Walczą jedynie niekastrowane kocury, a kotki wysterylizowane jedynie prychną labo pacną czasem łapą, ale to na "Nowych" nie robi wrażenia i tak siedzą dalej obok siebie i jedzą:)

Tyle moge powiedziec od siebie i z tego co u mnie się dzieje. Ja bym wypuściła w to bezpieczne miejsce, bo lepszego wyjścia i tak nie ma. Jeżeli jeszcze te karmiące panie jakoś pomoga i będą mieć pod lupą koteczkę, może potrzymają w budce kilka dni, żeby się przyzwyczaiła.
ObrazekObrazekObrazek

kaja555

 
Posty: 7041
Od: Pt lut 08, 2008 12:28
Lokalizacja: Tychy/Wola (śląskie)

Post » Czw wrz 10, 2009 12:16 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

kaja ale jakiej budce?
Dziką kotkę... gdzie, jak?
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Czw wrz 10, 2009 12:28 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Mysza pisze:kaja ale jakiej budce?
Dziką kotkę... gdzie, jak?



Dzika kotkę można przetrzymać w altanie i po jakimś czasie umożliwić jej samodzielne wyjście i ewentualny szybki powrót.
Mnie udało się przesiedlić na działkę kotkę, która dzikiem nie była.
Naprzód mieszkała tylko w altanie, a potem otworzyłam jej otwór którym wszystkie koty wchodzą i wychodzą.
Stado wcale jej nie przeganiało, przeciwnie to ona sie rzucała, bo ich nie toleruje.
Teraz omija wszystkich szerokim łukiem.
Do walk nie dochodzi, bo każdy z nich ma swoje miejsce na działce.

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11995
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Czw wrz 10, 2009 12:32 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

ale to
a) trzeba mieć tam działkę
b) barba50 mysli o wypuszczeniu na Bielanach, jak domniemam między bloki
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Czw wrz 10, 2009 13:27 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Tam gdzie ew. trafiłaby Gryzelda nie ma altan.
Wygląda to tak: jest długi ciąg bloków: po jednej stronie ulica, po drugiej ciąg podwórek. Zaraz przy podwórkach są ogródki i domki jednorodzinne. Tam często koty bywają
i różnie to bywa z ich akceptowalnością. Na całej linii tych podwórek są ogródeczki z kwiatami pielęgnowane przez mieszkańców bloków. Duża część ogródków jest otoczona płotkiem, płotki są do wysokości kolan. W tych ogródkach są budki - najczęściej jakieś stare szafki obite ciemną ceratą i otoczone tak kwiatami, by nie kłuło w oczy.
Ponadto jest udostępniona kotom jedna piwnica - taka gdzie i karmicielce i lokatorom i dozorcy nie przeszkadza. Ale poza wyjątkami więszkość kotów tę piwnicę olewa.

Karmienie wyglada mniej więcej tak: jedną budkę (i koty) obsługują dwie panie bardzo rano. Kto przyjdzie ten zje. Potem po 12.00 jest karmienie wszystkich kotów w 3/4 ciągu bloków. O tej porze przychodzi na jedzenie większość kotów z tych rejonów. Potem znów wolne, a o ok.22.00 - 23.00 jest karmienie spóźnialskich, czyli tych kotów, które cały dzień się szlajały i zgłodniały wieczorem.
:D

Jak to w takim stadzie są tzw. "rejony" i są koty bardziej śmiałe i nieśmiałe. To karmienie ok.12.00 jest tak zorganizowane, że nie wszystkie koty jedzą w jednym miejscu, tylko w różnych, więc każdy kot może się najeść bez narażenia na bójki i prześladowania.

Co do bójek, w tej chwili wszystkie kocice są wysterylizowane. Większość kocurów odjajczona. Tzw. bójek marcowych nie ma. Ale są różne awantury. Poza tym mimo, iż wszystkie te koty doskonale siebie znają, znają karmicielki to i tak przebywają w pewnych grupach. Te grupy się nie biją, ale starają sie trzymać swoich. W zasadzie każda z tych grup jest przypasowana do budek i ogródków i mimo zapuszczania się w różne strony - ma swoje terytorium.

Gdyby wchodziło w grę przenoszenie Gryzeldy to na pewno w okolice tych budek, które zarówno ja jak i moja Mama ma na oku. Tylko, że jak to zrobić technicnzie nie wiem. Czegoś takiego jak altana nie ma. Budka nie jest zamykana - to taki domek, gdzie koty wchodzą i wychodzą kiedy chcą. Na współpracę ludzi z domków i ogródków nie ma co liczyć. Ja myślałam, że Gryzelda powinna być przy karmieniu o 12.00 kiedy są wszystkie koty i kiedy te koty grzecznie jedzą i nie awanturują się. Wtedy też zobaczyłaby, że dają jeść i że nic nie grozi. Tylko co po karmieniu? Nie wiem. Te koty się potem rozchodzą i robią co chcą, aż do nocnego karmienia.

Zamykanie Gryzi w jakielkolwiek klatce odpada. Nie jest to jakaś zła okolica, ale jak każde osiedle ma swych "łebków" co to piwko, fajki i głupie gadanie pod blokiem. Oni raczej nic nie robią kotom, wręcz znają karmicielki i kłaniają się im. Ale jednak kot w klatce to pokusa może nie dla nich, ale dla jakiś obcych łebków.

I to są właśnie te dylematy techniczne. Okolice dla kotów - OK. No tylko jak Gryzię do tego przekonać?... :roll:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pt wrz 11, 2009 7:44 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

a ta piwnica, może tam ją zamknąć i karmić na jakiś czas?
ObrazekObrazekObrazek

kaja555

 
Posty: 7041
Od: Pt lut 08, 2008 12:28
Lokalizacja: Tychy/Wola (śląskie)

Post » Pt wrz 11, 2009 14:04 Re: Dylemat - czy wypuścić dziką kotkę w inne miejsce

Założyłam ten wątek pełna wątpliwości co zrobić z kotką kiedy trzeba będzie zabrać ją z lecznicy.Gdyby wypuszczać ją w nowym miejscu zastanawiałam się jak zareaguje na nowe środowisko. Przypomniały mi się np. opowiadania jak koty wracały na swoje "stare śmiecie". Generalnie jest to loteria - mogłaby się przyjąć bez problemu, ale jeśli nie to jej los będzie gorszy niż w miejscu gdzie miała wypadek.
Gnana różnymi myślami pojechałam raz jeszcze do Zakładu Energetycznego i sytuacja trochę się wyklarowała. Panie w biurze co prawda niewiele potrafiły powiedzieć, ale w portierce było tym razem trzech panów i jeden z nich skojarzył koteczkę. Dokładnie ją opisał, jej umaszczenie, mówił coś o złamanym ogonie, ja widziałam ją jedynie na leżąco, ale w połowie ogona rzeczywiście nie ma sierści jak po jakimś urazie, mówił że wieczorami przychodziła, siadywała na murku, nie uciekała, dokarmiał ją kiełbasą i resztkami ze swojego posiłku. Ponadto zauważył, że kotka od kilku dni nie przychodziła. Zgadza się wszystko. Powiedziałam więc, że kiedy koteczka wydobrzeje wróci, a ja zobowiążę się do zaopatrywania w karmę. I to chyba będzie rozwiązanie najlepsze ze wszystkich.
To miejsce może nie najbezpieczniejsze, ale kotce znane. Może na zimę uda się postawić jej jakąś budkę.
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ASK@, puszatek i 43 gości