» Czw wrz 10, 2009 11:29
Re: ŁÓDŹ zaginął wyadoptowany kot. Potrzebne jak najwięcej osób!
Karty
Dzisiejszy dzień jest dla kociaka jak ruletka. Prawdopodobnie będzie przełomowy, z tendencją do pozytywnego zakończenia. Trzeba jednak pokonać parę przeszkód, a on sam musi uniknąć jakiejś agresji, nie może na siebie ściągnąć czyjego gniewu. Im mniej będzie miał okazji, czasu, tym lepiej. Ma szansę spotkać „przyjaciela”, (ale nie wiem czy to będzie człowiek czy inny zwierzak), który go poprowadzi, zaopiekuje się wskaże drogę…
Dzisiejszy dzień powinien być dniem akcji.
Ale w przeciwieństwie do wielu innych poszukiwań, gdzie wystarczy impet lub cierpliwość, powinno się wykonać porządny, inteligentny plan. Osoby organizujące poszukiwania dziś powinny wykazać się umiejętnością rozmowy z ludźmi, łatwością nawiązywania kontaktów, a jednocześnie być pozbawione skrupułów, kierując się wyłącznie na realizację planu. Jako po0mocnik może się pojawić jakaś dynamiczna osoba. I dobrze. Pojawią się dziś ciekawe pomysły, dzięki którym plan nabierze rumieńców. Jest też niebezpieczeństwo intryg, zawiści, zwątpienia. Jeśli ta opcja przeważy, to realizacja planu przejdzie w strefę złudzeń, nierealnych fantazji.
Koniec bełkotu.
A to z życia
Potrzebne są co najmniej 2 grupy osób, ale nie armia. Każda grupa z klatką łapką, dobrą przynętą, kocimiętką. Kociak jest nieśmiały, do obcej osoby nie podejdzie. Aby go zachęcić, dobrze byłoby na sobie mieć zapach kocimiętki (lub waleriany, jeśli on to lubi).
Przynajmniej niektóre z Was mają wyśmienite doświadczenie w łapaniu kotów, więc uwaga dla pozostałych: jeśli kot sam nie podchodzi, to nie próbować go łapać w ręce, nie zachodzić z boków ani od tyłu, nie gonić (naprawdę niektórzy tak robią!), spokojnie trzymać dystans i gadać, gadać... (chodzi o to nawiązywanie kontaktu i uspokojenie).
Jeśli kot podchodzi pod rękę, to dynamicznie, mocno, pewnie i zdecydowanie chwycić za kark. Jeśli są jakiekolwiek wątpliwości co do pewności chwytu, absolutnie nie ryzykować, pogłaskać i gadać dalej, przyzwyczajać; potem pokazać nakładanie jedzenia i ścieżką zachęcić do wejścia do łapki.
Tu właśnie jest ta ruletka, jej pierwsza część, jak kto się zachowa
Nie wiem, gdzie jest komisariat, więc nie mogę się ustosunkować.
Jeśli nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu kociak przebywa w momencie rozpoczęcia akcji (to jest druga część ruletki), to oczywiście należy powolusiu chodzić i wołać, zostawiając w powietrzu miłe zapachy np. na butach. Ale ten obchodzony teren nie może być duży, bo kot zacznie łazić po dużym obszarze i się nie znajdziecie, pogubi się w zapachach. Więc to jest pewne ryzyko, którego może nie warto tu podejmować? I jeszcze jedna uwaga: nawołując należy zawsze iść w kierunku klatki, a nie odwrotnie! Naprowadza się kota na właściwe miejsce.
Kot na pewno uciekł przez okno. I do tego okna wraca. Mieszkanie jest pewnie na parterze (nr 2). Gdyby opiekunka zostawiała na noc to okno otwarte, a na wewnętrznym parapecie pachnącą ścieżkę prowadzącą do pachnącej przynęty, nie byłoby tej całej afery. Z tego, że kot podchodzi do budynku od strony podwórka wnioskuję, że tam jest okno przez które wyszedł.
Jeśli tam nie okien tego mieszkania, to oznacza, że po prostu chodzi i może jedzenia szuka, zwiedza, a nie próbuje wrócić.
Okno jest więc niezabezpieczone. Ciekawe czy mowa zobowiązywała do zabezpieczenia i czy opiekunka cokolwiek zrozumiała z tej przygody.
Jeśli będę wiedziała, o której poszukiwacze dotrą na miejsce (boszsz, oby to było po południu, muszę niedługo jechać na miasto), możemy spróbować ustalać na bieżąco miejsce pobytu.
Rano przyszedł jakiś sms, ale w śpiącym widzie niechcący wykasowałam. Jeśli to ws kociaka, to poproszę jeszcze raz.
Tysia, wszystkie uwagi odn. poszukiwania dotyczą też Ciebie. Plus mnóstwo ogłoszeń. Plus klatka łapka.